poniedziałek, 5 grudnia 2016

03. life is ful of suprises

- Co ja tu kurwa robię? - zapytałam będąc w totalnym szoku. Moja głowa pękała, serce waliło w klatce piersiowej. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Miłe przywitanie. - zaśmiał się.
- Czy...czy miedzy nami coś zaszło? - zapytałam a moje policzki płonęły ze wstydu.
- Nie musisz się martwić, nic między nami nie zaszło.
- Więc co ja tu do cholery robię?
- Historia zaczyna się w momencie gdy zobaczyłem cię tańczącą, robiłaś to nie udolnie ale nadal wyglądało to seksownie, plus dla ciebie. Na początku wydawało się to zabawne do momentu kiedy jakiś kutas zaczął się do ciebie dobierać. Jestem pewny że tego nie pamiętasz. Więc postanowiłem cię uratować jak na twoje nieszczęście musiałaś odpłynąć właśnie w moich ramionach. Powiedziałem tylko twojej koleżance, tej wysokiej brunetce, dokładnie nie pamiętam ale miała bodajże czerwoną kurtkę, iż zabieram cię do domu. Miała zająć się tym żeby nikt cię nie szukał i zabrać resztę twoich rzeczy ze sobą.
- Nie mogłeś po prostu odwieźć mnie do domu?
- Żeby spotkać twojego ojca w trakcie gdy wnoszę cię półprzytomna? Wołałbym nie.
Nastała cisza. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Powinnam być mu wdzięczna na uratowanie przed gwałtem ale trochę przytłacza mnie fakt że tak czy siak skończyłam w jego łóżku. Do tego fakt że się upiłam. Z tamtą nocą straciłam resztki godności.
- Nie proponuje ci nic do zjedzenia bo założę się że masz kaca, a jedzenie plus kac przeważnie źle się kończy więc może chcesz kawy? 
Popatrzyłam na niego.
- Nie, dziękuję. 
Uśmiechnął się do mnie. Chyba pierwszy raz poczułam ciepło płynące z jego oczu. Woah, może on na prawdę ma serce. 
- Weź prysznic, twoje rzeczy leżą na fotelu. - powiedział i tak po prostu wyszedł. 
Zebrałam swój ubiegło nocny strój i weszłam do toalety. Byłam pod wrażeniem jak wielką wannę posiada. Zdecydowałam że skorzystam z niej jak najszybciej i dostanę się do domu.  Najgorsze że nie miałam przy sobie torebki więc nici z zadzwonienia po Luke'a. Nie miałam pieniędzy na taksówkę więc to też odpada. Nawet dokładnie nie wiem gdzie się znajduje. Co za koszmar. 
Jestem pewna że spędziłam w wannie piętnaście minut. Musiałam przemyśleć co powiem tacie. Byłam w kompletnym lesie. 
Po wyjściu osuszyłam się ręcznikiem spięłam włosy gumką którą znalazłam na półce. Przez tą łazienkę przeszła pewnie chmara dziewczyn. Musi mieć niezłą kolekcję takich rzeczy. Założyłam ubrania z wczoraj i opuściłam jego pokój. Jego apartament był ogromny, cóż czego innego mogłabym się spodziewać. Wszystko było by dobrze gdyby z pokoju nie wyszedł nagi mężczyzna. Pisnęłam tylko i zakryłam oczy ręką. Za chwile pojawił się Andy.
- Sorry, bracie, ale chyba wystraszyłem ci towarzyszkę. - zaśmiał się. Stałam tam jak głupia a moje policzki płonęły. Nie wiem dlaczego to mi było wstyd gdy to on chodzi nagi po mieszkaniu.- chyba nie jest przyzwyczajona do takich widoków.
Oboje się zaśmiali a ja czułam się jak ostatnia idiotka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju i schować się w mojej cieplutkiej pościeli i nigdy z niej nie wychodzić. 
- Dobra, idź bo straszysz mi dziewczynę.
- Okej, okej. Mam nadzieje że się jeszcze kiedyś zobaczymy młoda Sykes.
Gdybym nie miała zasłoniętych oczu posłałbym mu taki wzrok że wypaliło by mu oczodoły, pedał jebany. Kiedy usłyszałam zamykane drzwi odsłoniłam twarz. 
- Czy twój przyjaciel właśnie tak wita każdą dziewczynę którą tu przyprowadzasz? - zapytałam. 
- Nie. Nie ma okazji, żadna nie zostaje tu na tyle długo by zastać go na nogach.
Czy ten człowiek posiada jakieś czułe punkty.
- Czuję się zaszczycona w takim razie. 
Uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam. Jest dupkiem, każdy to wie, ale ma to coś w sobie co po prostu ciągnie do niego.
Przeszliśmy do wyjścia. Popatrzyłam się na niego a on sprawdzał tylko swój telefon. (od autorki: co oni wszyscy takie cioty tylko tel sprawdzają)
- Zamówię ci taksówkę, jeśli ci pasuję? - popatrzył na mnie. Chyba się zawiodłam.
- Wszystko okej, ale nie mam pieniędzy.
- Nie masz się o co martwić. Zapłacę, w końcu ja cię tu przytargałem.
Wzruszyłam tylko ramionami. Było mi już obojętne, chciałam tylko znaleźć się w domu. Przyglądał mi się jeszcze chwilę a ja tylko unikałam kontaktu wzrokowego.
Byłam pewna że oczekiwanie na pojazd którym miałam wrócić do domu trwał wieczność. Przed wyjściem dostałam od bruneta pieniądze i bez słowa opuściłam jego mieszkanie. Nienawidzę faktu iż to wszystko wyglądało tak jakby mi zapłacił za pobyt w jego mieszkaniu. 
Wchodząc do domu zostałam przywitana - tatą który gotował obiad i Oliverem oglądającym jakiś mecz w salonie.
- Wróciłam! - krzyknęłam wchodząc na schody. Za chwilę pojawił się mój brat.
- Gdzie byłaś? - zapytał z założonymi rękami.
Ciekawe gdzie dziewczyny wymyśliły że byłam?
- U Julie. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.
Popatrzył na mnie. Podał mi moje rzeczy i po prostu znikł w głębi domu. 
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łózko. Mój telefon zapełniony był SMS-ami od dziewczyn. Postanowiłam spotkać się z nimi. Jedyne zajęcie jakie miałam na tą nudną sobotę była nauka lub spędzanie czasu przed kompem. Wołałam wyjść z domu i zażyć świeżego powietrza. Włączyłam laptopa i puściłam muzykę ze spotify. Napisałam w między czasie do dziewczyny i błyskawicznie otrzymałam odpowiedź. Otworzyłam moją szafę w poszukiwaniu jakiś ubrań. Złapałam pierwsze lepsze spodnie, koszulkę i kurtkę. Umyłam zęby, spięłam włosy i byłam gotowa. Zabrałam torbę, pieniądze, telefon i zeszłam do salonu który nadal był okupowany przez mojego braciszka. Siedział z wielką miską czipsów i piwem w ręce. Tata nadal krzątał się po kuchni z której roznosił się zapach który znam od dziecka - lazania. Tata był mistrzem w robieniu jej. 
- Jak siedzisz tylko i nic nie robisz to możesz podwieźć mnie do Julie. - powiedziałam siadając obok Olivera. Popatrzył na mnie tylko i wywrócił oczami.
- Kiedy wreszcie zrobisz sobie prawo jazdy? - zapytał pakując kolejnego czipsa do buzi. Czy on kiedyś przestanie być taki irytujący.
- Nie mam pieniędzy.
- I to twoja wymówka? Zapytaj tatę on na pewno ci da. - powiedział.
- Nie, nie chce. Zarobie sobie sama na to prawo jazdy. - powiedziałam powoli tracą wodze nad nerwami. 
- Zacznij sprzedawać u nas w sklepie. - powiedział nie dając dojść mi do słowa - zarobisz wystarczająco na prawko. I w żadnej pizzeri ani McDonaldzie nie dostaniesz tyle co u nas. Zacznij od poniedziałku po szkole. Będziesz pracować na zmianę z Irwinem. 
Tylko przytaknęłam. Nie chciałam odmawiać. Wiem że ma rację, nigdzie nie dostanę tak dobrej stawki jak u własnej rodziny.
Siedzieliśmy w ciszy. Ostanie dni były inne, dziwne. Nie wiedziałam jak mam na to wszystko patrzeć.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę. - powiedział po czym poszedł na patio.
Postanowiłam pójść do jego wozu w trakcie jego nieobecności. Jego samochód to istna mieszanina zapachu męskich perfum z zapachem tytoniu i marihuany. Nie musiałam czekać długo aż mój ukochany brat się pojawi.
- Wietrzysz ten samochód czasami? - zapytałam.
- Bardzo śmieszne. Nie, nie wietrze. - powiedział wywracając oczami.
Całą drogę nie rozmawialiśmy, zresztą jak zwykle. Wysiadłam z wozu bez słowa, co  go nie zdziwiło. Odjechał z piskiem opon.
Zadzwoniłam dzwonkiem, drzwi otworzył mi brat Julie, David.
- Hej, jest Julie? - zapytałam.
- Tak, wejdź, zaraz ją zawołam. - powiedział. Weszłam do kuchni i siadłam przy stole. Chwilę później w pomieszczeniu pojawiła się moja przyjaciółka.
- Wyglądasz na zmęczoną. - powiedziałam.
- Hej, tez miło cię widzieć. - zaśmiała się - dlaczego ty wyglądasz tak dobrze? - zapytała, przyglądając się mi.
- Nie wiem. Może dlatego że się wyspałam, nie wiem.
- Tak w ogóle to umieram z głodu. Chcesz coś?
- Z chęcią. Od rana nic nie jadłam.
- Mogą być tosty?
- Cokolwiek. - zaśmiałam się.
- Co, nie było śniadania do łóżka? - zapytała, poruszając znacząco brwiami.
- Daj mi spokój. Oprócz tego iż widziałam jego nagiego kolegę to było by okej.
- Aż tak gorąco było?
- Co? Nie, nie o takiego... nie, daj mi spokój. - powiedziałam a moje policzki zaróżowiły się.
- Przestań, żartuje. - zaśmiała się - chcesz z dżemem czy serem?
- Dżemem.
Julie przygotowała przekąskę a ja w tym momencie zaalarmowałam dziewczyny o naszym małym spóźnieniu. Po zjedzonym posiłku pojechałyśmy nowym autem brunetki do centrum. Zawsze się tam spotykamy, to jedno z najbezpieczniejszych miejsc do siedzenia. Do tego mają tam świetne i szybkie wifi. Czego chcieć więcej.
Po dojechaniu na miejsce skierowałyśmy się do kanap przy oknach. Susan i Olive czekały tam na nas. Przywitawszy się z nimi, siadłyśmy.
- Dobra, która idzie po kawę? - zapytała Julie - bez niej dzisiaj nie będę funkcjonować.
Popatrzyłyśmy się po sobie.
- No serio, dziewczyny, proszę. - powiedziała Julie.
- Okej - powiedziała zrezygnowana Susie - ja pójdę. Jakieś specjalne zamówienia?
- Ja chce tylko wodę. - powiedziała Olive.
- Żartujesz? To tylko kawa. - wtrąciłam.
- Nie mam po prostu ochoty. - powiedziała brunetka i zaczęła nerwowo bawić się telefonem.
- Cokolwiek. A ty Jo? - zapytała Susie.
- Klonowe latte i jakieś ciastko.
- Ja to samo! - powiedziała Julie.
Tuż po chwili blondynka zniknęła w tłumie ludzi. Nastała nurtująca cisza. Czułam się dziwnie. Ciągle wracałam do poranka. On był cholernie tajemniczy, pociągający i trochę straszny. Powinnam była o nim zapomnieć dla swojego własnego dobra.
- Wszystkie zamówienia, woda, w stu procentach nie przytyjesz od niej, pytałam. - zaśmiała się Susie siadając tuż obok Olive, która udawała że nie słyszała drwin przyjaciółki.
Resztę popołudnia spędziłyśmy w galerii rozmawiając o balu, collegu i chłopakach. Byłyśmy w każdym istniejącym sklepie.
- Ej, wpadłam na pomysł. Nocujcie u mnie dzisiaj. - wypaliłam.
- No spoko, mi pasuje. - powiedziała Susie.
- Mi też, mogę nawet spać w pokoju twojego brata. - zaśmiała się Julie.
- Nigdy więcej tak nie mów. - powiedziałam wywracając oczami. - A ty Olive?
- Wszystko mi jedno.
- Boże, kobieto, niszczysz atmosferę. - dodała blondynka - musimy tylko po drodze wstąpić do mojego domu, muszę poinformować moją matkę, że nie nocuje w domu. A, no i muszę wziąć jakieś rzeczy do przebrania.
- Ja tak samo - wypaliła Julie.
- Czyli jedziemy z Julie, która jest trak dobra osóbką i zgranie nas wszystkie po drodze a i wstąpmy do jakiegoś sklepu. Nie mam nic ale to nic słodkiego w domu po ostatnim oblewaniu świetnych wyników testu z hiszpańskiego.
Wszystkie się zaśmiałyśmy.
- No to raz, raz!
Całą drogę wygłupiałyśmy się. Śpiewałyśmy i udawałyśmy, że jesteśmy w teledysku Spice Girls, co wyglądało komicznie gdy patrzyło się na nas z boku (^^) Po drodze wstąpiłyśmy do tesco na małe zakupy i ruszyłyśmy w drogę do mojego domu. Jak zawsze światło paliło się wyłącznie na piętrze w sypialni taty.
- Dobry wieczór! - krzyknęła Susie gdy tylko przekroczyłyśmy próg mojego mieszkania.
Po chwili na półpiętrze pojawił się mój ojciec.
- Dobry wieczór panie Sykes. - powiedziała Julie, wyjmując zawartość siatek.
- Cześć, dziewczyny - powiedział mój ojciec po czym znikł w salonie.
- Jak widać nie posiedzimy w salonie więc możemy obejrzeć coś na rzutniku. - powiedziałam wyjmując szklaki.
- Jakiś horror! - wykrzyknęła Julie.
- Chyba oszalałaś. - powiedziała Susie - możemy obejrzeć nowy odcinek Teen Wolf. 
- Albo jakieś anime. - powiedziała Olive.
- Zobacz co jest w proponowanych na Netflix. - powiedziała Julie.
Przytaknęłam tylko. Po wejściu do pokoju podzieliłyśmy się zadaniami - ja i Julie miałyśmy znaleźć coś do obejrzenia i ustawić sprzęt a Susie i Olive miały przygotować miejsce na którym będziemy to oglądać.
Po piętnastu minutach byłyśmy gotowe. Wybrałyśmy "Wredne Dziewczyny". Ulubiony film Julie. Gdy film zaczął się rozkręcać do domu wrócił (jak można było usłyszeć) Oliver z bandą swoich kolegów. Nie minęła połowa filmu a oni już byli w naszym pokoju zapraszając nas do wspólnej zabawy w pytanie albo wyzwanie. Mój brat to imbecyl, niestety, dziewczynom pomysł ten się spodobał.
- Macie jakąś butelkę - zapytał Michael.
- Trzymaj - powiedziałam, podając blondynowi butelkę po prosecco. Oliver popatrzył tylko na mnie i się uśmiechnął.
- Myślałem że pijacie droższe trunki - powiedział zaciągając się kolejnym skrętem.
Pierwsza osobą która została wylosowana była Susan.
- Pytanie czy wyzwanie - zapytał Ashton.
- Pytanie.
- Z którym z nas, chłopaków, mogłabyś się całować - zapytał Luke, patrząc na blondynkę z pół uśmieszkiem.
- Jeśli mam być szczera to z żadnym. - zaśmiała się.
- Nie no, ale jakbyś miała wybrać tylko jednego? - zapytał Oliver.
- Wydaje mi się, że z Ashtonem. - powiedziała a jej policzki zaróżowiły się. Oliver wybuchł śmiechem.
- Zachowujecie się jak dziewice. - powiedział po czym wyjął piwo z kieszeni kurtki. Julie zakrztusiła się napojem, który własnie piła. Susan zakręciła butelką, niestety wypadło na mnie,
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał Oliver.
- Pytanie. - westchnęłam.
- Opisz typ chłopaka, który ci się podoba.- powiedział poprawiając się na podłodze. Nie myślałam długo nad odpowiedzią.
- Wysoki, najlepiej ciemne, czarne włosy, niebieskie oczy, może mieć wiele tatuaży, jak mój ukochany braciszek - ciągnęłam posyłając Oliverowi sarkastyczne spojrzenie. Wszyscy przyglądali się mi uważnie. Luke kręcił tylko głowa gdy napotkałam jego wzrok. - no, ale wiecie może być blondynem, być niski i mieć też zielone oczy. - powiedziałam próbując uratować sytuacje. Zakręciłam butelką. Oliver przyglądał się mi uważnie a ja tylko udawałam, iż tego nie widzę. Nie rozumiałam o co chodziło Lukowi, powiedziałam co podoba mi się w chłopaku. Nie był to jakiś opis z którego można było by cokolwiek wywnioskować, prawda? Nieważne.  zabawa powoli się rozkręcała. W pokoju pojawiło się więcej trunków jak i ludzi. Po nie całych trzech godzinach na całym poddaszu roiło się od pijanych ludzi. Tata jak to tata zmył się gdy tylko Oliver wrócił do domu. Postanowiłam nie przejmować się niczym i się zabawić. Nie obchodzi mnie to, że w poniedziałek jest wielki test z biologii i hiszpańskiego a ja nic, ale to zupełnie nic nie umiem.
Cała impreza skończyła się nad ranem. Długo nie mogłam usnąć. Myślałam o nim. Byłam głupia że zarywałam nockę dla chłopaka, którego nie znam i wiem, że nic by z tego nie wyszło.
Obudził mnie dźwięk skrzypiących drzwi, Julie pojawiła się w pokoju.
- Czy ty właśnie wróciłaś z pokoju mojego brata - szepnęłam podnosząc się.
- Nie, byłam w łazience. - odpowiedziała,
- Mam w to uwierzyć? Mam łazienkę w pokoju.
- Tak? Powinnaś. Poszłam do tamtej żeby was nie budzić, okej? Jestem twoja przyjaciółką, pamiętaj o tym - powiedziała wracając na swoje miejsce tuż obok mnie.
- Wracasz do spania? - spytałam.
- Nie. Nie usnę już. - odpowiedziała.
- Ja też.
Nastała cisza. Nie potrzebowałyśmy słów. Byłyśmy zbyt zmęczone i skacowane by prowadzić bezsensowne rozmowy. Leżałyśmy sprawdzając portale społecznościowe lub oglądając jakieś durne filmiki. Po kilku godzinach do pokoju wkroczył zaspany Luke.
- Mam takiego kaca, matko, mama mnie zabije - powiedział masując głowę.
- Znam to. - powiedziała Julie.
- Jutro test z biologii, mogę się pożegnać z dobra oceną. - powiedziałam uderzając głową w ścianę.
- Nie tylko ty - wtrąciła się, teraz już obudzona Susie.
- Czemu zawsze, ale to zawsze, ta wredna suka robi testy w poniedziałek. Czy ona nie wie ze jesteśmy młodzi i zamiast uczyć się o jakiś nukleotydach wolimy imprezować lub przynajmniej robić coś bardziej ciekawego? - zapytałam - ojciec mnie zabije jak nie zdam w ostatniej klasie - powiedziałam chowając głowę w rękach.
- Nie przeżywaj, twój tata jest super. - powiedziała, również obudzona Olive.
- No, wiesz ile bym dała by moja matka taka była. - powiedziała Susie.
- Nie wspominam o moich rodzicach. Robię co chce byle bym miała dobre oceny. Idealny pakt. - powiedziała, dumna Julie.
- Moja matka się do mnie nie odzywa odkąd się dowiedziała, że jestem w gangu. - zaśmiał się Luke.
- Dobra umieram z głodu - wtrąciłam - zróbmy naleśniki!
Wszyscy przytaknęli. Grupowo zaczęliśmy przygotowywać śniadanie. Kuchnia - o dziwo - po wczorajszej imprezie była czyściuteńka.  W ciągu półgodziny posiłek był gotowy.
Na dole pojawił się Oliver i reszta jego przydupasów - Michael, Ashton i Calum. Zasiedliśmy do stołu.
- Myślę, myślę, że powinniśmy odmówić modlitwę. - powiedział Oliver wstając od stołu. Po chwili wszyscy wybuchli śmiechem. Siedzieliśmy długo przy stole. Wysłuchaliśmy historii z życia gangu Horizon oraz nie udanych podbojów Luke'a.
- My się zbieramy - powiedziała Julie. - zabieram dziewczyny, mogę kogoś podwieźć.
- Nikt? Super, więcej miejsca! - wykrzyknęła Susan.
Odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Zaraz przy mnie pojawił się Luke.
- Co ty robiłaś u tego dupka w mieszkaniu? - zapytał zaciągając mnie do piwnicy.
- O co ci chodzi?
- Krążą plotki, że z nim spałaś, wiesz do cholery co to znaczy?
- Luke...
- Proszę cię, masz szczęście że Oliver jeszcze o niczym nie wie. Mam nadzieje, że się nie dowie bo jeśli tak się stanie nie wiem czy któreś z was ujdzie żywcem. - powiedział, a później wrócił na piętro. Zaczęłam płakać. tak, najlepiej płakać nad rozlanym mlekiem. Wiedziałam, że on to same złe informację. Pobiegłam na górę unikając spotkania z kimkolwiek. Byłam roztrzęsiona. Nigdy, przenigdy nie słyszałam Luke'a tak zdenerwowanego. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Obudziłam się o czwartej nad ranem. Wiedziałam, że już nie usnę, postanowiłam zająć się dorabianiem pracy domowej, której nie zdążyłam odrobić w weekend. Około godziny szóstej w moim pokoju pojawił się tata.
- Myślałem, że nie spisz i zostawiłaś światło. Masz jakieś problemy? - zapytał.
- Nie, wszystko jest świetnie, mam dużo nauki. To ostatnia klasa.
Kłamstwo, sprawia, iż wszyscy są szczęśliwi, tak sadzę. On popatrzył tylko na mnie i wyszedł. Ten dom to kompletne wariatkowo, wszyscy maja problemy. Postanowiłam wziąć długa odprężającą kąpiel. Przez dobre półgodziny użalałam się nad swoim życiem. Wracałam do tego momentu w którym Luke nakrzyczał na mnie, oraz tym przeszywającym wzroku Olivera. Jeśli o niczym nie wie, to jedyne co muszę zrobić, to nie dopuścić by ktokolwiek, kiedykolwiek zobaczył mnie z Blackiem. Jest cholernie przystojny i w moim typie. Nie dziwię się, że wszystkie laski na niego lecą. Musze wykazać się rozumem w tej sytuacji albo moje życie to będzie istne piekło. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się oraz wysuszyłam włosy. Przebrałam się w moje dzisiejsze ubrani. Koszulkę, bluzę, spodnie i vansy. Złapałam plecak i byłam gotowa. Dochodziła siódma trzydzieści gdy znalazłam się w kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Złapałam jabłko i wyszłam na postój autobusów. Duża grupka nastolatków znajdowała się już przy budkach. Włożyłam słuchawki i włączyłam najgłośniej jak mogłam, moją ulubioną piosenkę. Po chwili pojawił się i żółty autobus. Weszłam jak zawsze jako ostatnia. Siadałam obok Dorothy, szkolnej pokraki. Wszyscy przyglądali się mi uważnie. Po chwili poczułam szturchanie. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- Dziwisz się, że tak ci się przyglądają? - zapytała moja dzisiejsza towarzyszka.
- Wydaje mi się, że tak.
- Widzisz, nawet ja, najbardziej nie lubiana dziewczyna w szkole wiem, że cała okolica trąbi o tobie i Andym.
- Dlaczego? - zapytałam, zaczynając być zdenerwowana.
- Każdy widział jak zabierał cie półprzytomną do swojego samochodu. Reszta to legenda.
- O boże! - szepnęłam. Rudowłosa tylko posłała mi pełen współczucia uśmiech.
Ten dzień to totalny niewypał. Z każdą chwilą chciałam wrócić do domu, zamknąć się w mojej sypialni i nigdy z niej nie wychodzić.
Po wyjściu z pojazdu zostałam przywitana komentarzami typu 'dobry jest', 'whoa, a co na to twój tatuś' lub 'nawet ciebie zaliczył, jaki wstyd, brat pewnie zadowolony'. 
Miałam ochotę zacząć płakać na środku dziedzińca ale powstrzymałam się. Nie będę płakać przez jakiś idiotów. Między nami nic nie zaszło, czy oni mogą to wreszcie zrozumieć.
Po wejściu do szkoły przy mnie pojawiły się Julie i Susan. Rzucały obelgami na każdego kto odezwał się do mnie.
- Nie przeżyje dzisiejszego dnia. - powiedziałam otwierając szafkę.
- Szczerze, to nam tez się obrywa. - powiedziała Julie a Susan dała jej tylko kuksańca.
- Nie no, damy radę. Tylko cała szkoła myśli że spałaś z Blackiem, to nic takiego. Jakbyś, nie wiem, zaszła z nim w ciąże było by troszeczkę gorzej.
- Ale wy wiecie, nie spałam z nim.
- Cokolwiek powiesz, Jo. - zaśmiała się Julie - chodźmy na lekcje bo do tego wszystkiego jeszcze znowu skończymy w kozie.
I tak lekcja za lekcją ciągnęła się coraz dłużej. test z hiszpańskiego poszedł mi - o dziwo - dobrze, biologi nie skomentuje. Po ostatnim wfie mogłam odetchnąć z ulgą iż wreszcie będę mogła wrócić do domu. Wychodząc we szkoły przeżyłam szok. Na parkingu stał Andy. Tak, ten sam pieprzony Andy, który zniszczył moje życie.
- Ee, Sykes, ktoś do ciebie. - usłyszałam za sobą i nagle cały tłum rozstąpił się. Stałam na środku dziedzińca a każdy, zupełnie każdy patrzył na mnie śmiejąc się. Podeszłam to tego idioty.
- Po co tu przyjechałeś - zapytałam a on tylko uśmiechnął się.
- Uwielbiam takie miłe przywitania. Chciałbym zabrać cię na małą przejażdżkę,
- Uh, nie dzięki, spasuje.
Popatrzył na mnie i przysunął mnie do swojego ciała.
- Mogę się zapytać co ty odpierdalasz? - zapytałam.
- Sprawiam, że wszystkie twoje koleżanki dostają szału.
Zaniemówiłam.
- Pocałuj mnie. - wyszeptał. Popatrzyłam mu w oczy. Czułam jego ręce na mojej tali, był tak blisko, czułam zapach jego perfum, każdy oddech. Wystarczyła sekunda a nasze usta były złączone. W tle słyszałam tylko piski. Jestem pewna, że odpłynęłam na chwilę. 
Lydia Land of Grafic