środa, 1 lutego 2017

05. I know the sound of your heart

Reszta lekcji minęła normalnie. Po francuskim udałam się do wyjścia. Na parkingu przed szkołą ujrzałam Blacka. To było chyba zrządzenie losu. Próbowałam wtopić się w tłum by brunet mnie nie zauważył, jednak nie udało mi się to. Po chwili pojawił się przy moim boku zwracając uwagę wszystkich dookoła. 
- Witaj księżniczko! - powiedział. Popatrzyłam tylko na niego i odwracając się na pięcie poszłam w stronę samochodu Luke'a. - hej, nie uciekaj. - powiedział, śmiejąc się. Wywróciłam oczami, próbowałam nie zwracać na niego uwagi.
- Jesteś jakaś małomówna dzisiaj - zwrócił się do mnie stając mi na drodze.
- Mógłbyś się przesunąć - powiedziałam oschle - śpieszy mi się.
- Chciałem tylko pogadać
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - powiedziałam wymijając chłopaka i wsiadłam do samochodu Luke'a. Blondyn dziwnie się na mnie patrzył. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po chwili niezręcznej ciszy, chłopak zaczął swój wykład.
- Czy ciebie już do końca pojebało? Czemu nadal zadajesz się z tym skurwielem? - powiedział czerwony ze złości Luke.
- Nie powinno cię to obchodzić - powiedziałam oburzona.
- Czy ty siebie słyszysz? Wiesz co się stanie jak Oliver i twój tata się dowiedzą?
- Słyszałam już to tyle raz, mam już tego dość. Możesz mnie tu wysadzić? - powiedziałam robiąc się jeszcze bardziej zirytowana. Chłopak nie zareagował na moją prośbę - Luke, do cholery jasnej masz mnie wysadzić.
- Naprawdę tego chcesz? 
- Pierdol się, masz zatrzymać się w tej chwili - krzyknęłam, tracąc kontrolę.
Wyszłam z auta trzaskając drzwiami z całej siły. Resztę drogi do domu przeklinałam blondyna w myślach. Weszłam do domu i od razu udałam się do mojego pokoju. Zamknęłam oczy próbując odprężyć się i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Poczułam wibracje mojego telefonu i leniwie wzięłam go do reki. Na wyświetlaczu widniał sms od Susan:

Susan: będę u ciebie za 15 min, wychodzimy więc się przygotuj ;)

Nie miałam ochoty opuszczać mojego przytulnego pokoju. Wstałam wyglądając za okno. Z prawie nieba niezauważalnie spadały płatki śniegu. Na jezdni leżała widoczna warstwa puchu, wyglądało to pięknie. Pierwszy i najprawdopodobniej ostatni śnieg w roku. Przeszłam do łazienki planując poprawić - pewnie już teraz niewidoczny - makijaż i umyć zęby. Byłam zmęczona nie tylko szkołą ale i użeraniem się z Blackiem i ciągłymi wywodami Luke'a. Był dla mnie ważny, znamy się od dziecka i od przedszkola trzymamy się w tej samej paczce, jednak ostatnio przechodzi samego siebie. Wiedziałam, że kiedyś się we mnie podkochiwał, jednak miałam nadzieje, że mu przeszło jednak patrząc na ostatnie dni chyba nic się nie zmieniło.
Po zakończeniu mojego żmudnego zajęcia weszłam do mini garderoby, był to pokój który wybłagałam aby dali mi przeznaczyć na przechowywanie ubrań. Oliver i ja tak jakby dzieliliśmy to pomieszczenie, jednak on trzymał tu tylko swój sprzęt narciarski i stare, nieużywane koszulki. Postanowiłam ukraść jedną z nich, pewnie i tak nie zauważy. Wybrałam szara z napisem vampire weekend, którą dostał od swojej byłej. Nie pamiętam dobrze jak wyglądała jednak wiem tyle, iż była mega suką, czyli chyba jak każda, którą przyprowadzał.
Zmieniłam szybko koszulkę oraz zeszłam na dół. W domu było zupełnie cicho, dochodziła szesnasta. Weszłam do kuchni poszukując czegoś co mogłabym przekąsić zanim zjawi się Susan. W szafkach znalazłam tylko miętowe kuleczki Aero.
- No cóż - powiedziałam sama do siebie wyciągając paczkę. Wyjęłam z lodówki mleko i wlałam je do kubka. W tym domu odkąd tylko pamiętam nikt nie pijał normalnego mleka, tylko to bez laktozy i tylko waniliowe. Mój obiad to istna przepowiednia cukrzycy. Gdy dopijałam napój do domu wpadła Susan.
- Hej, jestem już - krzyknęła w przestrzeń.
- Jestem w kuchni - odpowiedziałam.
- O hej - powiedziała przytulając mnie - widzę obiad jak z knajpy. - zaśmiała się.
- Nic mi nie mów. Nie ma nic innego, nikt nie zrobił zakupów.
- Mogę jednego? - zapytała.
- Bierz - powiedział podając jasnowłosej paczuszkę - gdzie idziemy?
- Za niecałe dwadzieścia minut zaczyna się mecz, pojedziemy tam autobusem a potem idziemy do Michaela posiedzieć, ma wolne mieszkanie więc trzeba to wykorzystać.
Westchnęłam cicho.
- Wszystko okej? - zapytała.
- Szczerze? Nie, nic nie jest okej. Luke zachowuje się jakby był moim ojcem, Black zjawia się wszędzie gdzie jestem i do tego nie mam w domu nic do jedzenie - powiedziałam.
- Luke jak nadopiekuńczy, a jeśli chodzi o ciebie to już przechodzi samego siebie ale nie złość się na chłopaka chce tylko twojego dobra. Black to Black, jak się na kogoś uweźmie to już nie popuści chyba to wiesz, powinnaś mu wyjaśnić, że nie jest łatwa i niech spada pod jabłonkę. Chodź ja czuje, że on cie kręci - powiedziała a moje policzki zaróżowiły się.
- Tylko trochę - powiedziałam wkładając twarz w ręce.
- Dobra zbieramy się bo odjedzie nam podwózka.
Przytaknęłam i posprzątałam ze stołu opakowanie i szklankę.
- Weź szalik bo jest super, mega zimno - powiedziała Susan zapinając swój płaszcz.
Ubrałam buty, kurtkę, wcześniej wspomniany szalik i byłam gotowa do wyjścia. Droga na przystanek, tak samo jak i oczekiwanie na autobus zajęła nam chwile. W autobusie siedziałyśmy milcząc, obie zatopione we własnych myślach. Moje życie w ostatnich tygodniach wywróciło się do góry nogami. Andy pojawił się znienacka i zawładnął całym moim umysłem. Fakt, że cała ta 'znajomość' może doprowadzić do totalnego końca mojego życia, zamiast być przerażający jest podniecający.
Po chwili znalazłyśmy się na parkingu przy szkole. Przed budynkiem znalazłam Luke'a i jego bandę palących papierosy jednak próbowałyśmy ich ignorować. Po wejściu do budynku przy drzwiach przywitała nas widocznie zdenerwowana Julie.
- Hej - powiedziałam łapiąc brunetkę za ramię.
- Oh, jezu..cześć - odpowiedziała ciągnąć mnie do łazienki.
- Wszystko w porządku? Trzeba iść po Susie - powiedziałam.
- Black tutaj jest.
- No i? On jest wszędzie.
- Szuka cię.
- Jezu jakie to jest już denerwujące - odpowiedziałam siadając na łączeniu umywalek.
- I nie rusza cię to zbyt? - zapytała.
- Nie, a powinno? Już po szkole chciał zemną rozmawiać ale go zbyłam.
- Ah, okej ale wiem, ze Oliver ma przyjść.
- Super, nie będzie mnie zaczepiał bo pewnie wie czym to się może skończyć.
Zapadła cisza.
- Okej, jeśli tak sądzisz. Chodźmy, powinno się już zaczynać - powiedziała Julie.
Po wejściu na sale przywitał nas rozwrzeszczany tłum. Po jednej stronie siedziała banda Horizon a po drugiej Bridges. Obie grupy skandowały na siebie różne wyzwiska, jednak moją uwagę złapał Andy. Wyglądał dobrze, nawet bardzo dobrze. Jak zawsze ubrany był na cało czarno z wyjątkiem jego T-shirtu, który był biały. Spod jego czarnej, skórzanej kurtki wystawała bluza tego samego koloru. Miał założony na głowę kaptur a w ręce trzymał telefon na którym pokazywał coś swoim znajomym. Jak można być tak seksownym nie próbując? Po chwili schował telefon w popatrzył w moim kierunku. Przygryzłam wargę próbując opanować swoje emocje. Chłopak pomachał mi a ja odwzajemniłam gest.
Jestem głupia. Na sali była cała szkoła, w tym mój głupi brat, który gdyby zauważył co się dzieje mógłby mnie zabić. Szybko weszłam za przyjaciółką na trybuny siadając w rzędzie za Oliverem, który przywitał mnie krótkim spojrzeniem.
- Gorąca się zrobiło - powiedziałam do Julie, która była zajęta popijaniem przyniesionego przez mojego brata piwa. Brunetka kiwnęła tylko głową.
Na boisko wbiegły dwa zespoły. Zespół Luke'a i przeciwnej szkoły której dyrektorką była macocha Blacka. Próbowałam skupić swoje myśli na grze jednak nie mogłam przestać patrzeć w stronę Andiego. Widziałam że sam robił to samo.
Nagle poczułam jak wibrację mojego telefonu, dostałam wiadomość od chłopaka.

Andy: uroczo wyglądasz w tej za dużej koszulce, szkoda ze nie jest moja ;)

Przygryzłam wargę. Popatrzyłam w jego stronę, siedział z wymalowanym uśmieszkiem na twarzy. Płonęłam, nie wiem jak on to robi ale sprawia, że trace kontrole nad sobą.
Po chwili dostałam kolejnego smsa.

Andy: przez to że się rumienisz mam rozumieć że chciałabyś kiedyś założyć moją koszulkę? chętnie użyczę ci swojej garderoby księżniczko 

Jo: przestań się tak na mnie patrzeć!! rozpraszasz mnie

Andy: nie mów mi że przyszłaś tu oglądać koszykówkę? nie uwierzę... nie jesteś tym typem dziewczyny

Jo: a jakim jestem typem według ciebie?


Andy: prawdziwej księżniczki która uwielbia długie spacery w nocy, słucha mało znanych kapel i rumieni się jak jakikolwiek chłopak się na nią popatrzy, masz to coś, czego dawno szukałem

Jo: wow Black naprawdę wiesz jak podejść dziewczynę, ale nigdy nie uwierzę że ja ci się podobam, serio ;) 

Andy: kochanie, musisz mi uwierzyć na pisane słowo odkąd nie możesz porozmawiać ze mną twarzą w twarz  

Jo: wiesz dlaczego tak robię...

Andy: boisz się brata? 

Jo: można tak powiedzieć  

Andy: tak długo jak jestem przy tobie nikt cię nie skrzywdzi, nie musisz się o to bać Jo, mówię serio

Nie mogłam oderwać wzroku od tej wiadomości. Nie wiem czy on pisze to na serio czy po prostu się ze mnie naśmiewa ale ostatnia wiadomość sprawiła, że poczułam dziwne ukucie klatce piersiowej i nie chce wiedzieć nawet co to oznacza. Spojrzałam na jego twarz, jego wzrok zwrócony był w moją stronę, z jego wyrazu twarzy płynęło współczucie. 
- Z kim tak piszesz? - zapytała, szepcząc Julie.
- Uh, nieważne. 
- Nie, żartujesz - powiedziała patrząc mi przez ramię - oszalałaś?
- To nie czas na kłótnie - odpowiedziałam 
- Nie, to jest czas - podniosła głos po czym wszyscy wokół nas spojrzeli w naszą stronę.
Wstałam zabierając swoją kurtkę i zaczęłam przeciskać się przez ludzi. Słyszałam w oddali swoje imię jednak nie obchodziło mnie to. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego budynku, byłam już zmęczona całą tą sytuacją. 
- Hej Jo, zaczekaj - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się Andy, który wyglądał na widocznie zdyszanego (niby gangsta ale biegać to nie umiem, cwelXDDD) - wszystko w porządku?
- Szczerze to nie, nic nie jest w porządku. Mam już tego wszystkiego dość. - powiedziałam siadając przy ścianie.
- Ucieknij ze mną? - powiedział brunet kucając przy mnie.
- Co?
- Wyjedzmy z tego miasta na jedną noc.
- To chyba niezbyt odpowiedzialne - powiedziałam uśmiechając się
- To tylko jedna noc, no proszę cię zaryzykuj chociaż raz, zrób to dla mnie.
Popatrzyłam na chłopaka. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę póki nie usłyszałam mojego imienia wołanego przez nikogo innego jak Olivera.
- Okej, zgadzam się, ucieknijmy, tylko się pospieszmy - powiedziałam wstając i ciągnąc chłopaka za rękę. Biegliśmy przez szkolny korytarz nie zważając  na nic.
Na parkingu zwolniliśmy dzięki czemu miałam okazję podziwiać okolice, która wyglądała cudownie, cała okryta śniegiem i oświetlona księżycem.
W drodze do samochodu chłopaka zastanawiałam się czy to co robię nie obróci się przeciwko mnie. Czy robię to co jest dobre dla mnie?
- Chcesz puścić jakąś piosenkę? - zapytał gdy wsiedliśmy do jego wozu.
- Yhm, nie wiem czy słuchamy podobnej muzyki - powiedziałam śmiejąc się.
- No dalej, nie będę cię oceniał, przysięgam.
- No, okej - powiedziałam biorąc kabelek i podłączając mój smartphone. Włączyłam iTunes i wybrałam jedną z moich ulubionych piosenek.
- Słuchasz ABBY? - zapytał uśmiechając się.
- Ej, miałeś się nie śmiać. - powiedziałam a moje policzki zapłonęły.
- Nie, nie śmieje się, już przestaje. Ta piosenka wzbudza we mnie po prostu wspomnienia. Moja mama bardzo lubiła tą piosenkę, często jej słuchała zanim odeszła. - powiedziała zaciskając ręce mocniej na kierownicy.
- Och, dawno odeszła? - zapytałam bojąc się odpowiedzi. Temat rodziny w przypadku nas obojga to jednak naprawdę kruchy temat.
- Pięć lat temu. Zaczynałem wtedy studia i dostałem telefon, że trafiła do szpitala i nie dają za dużo czasu. Rzuciłem wszystko i przyjechałem. Ojciec strasznie to przeżył.
- Andy, tak mi przykro - powiedziałam po czym przygryzłam wargę nie chcąc się rozpłakać.
- Serio, doceniam to ale wiem, ze nie ty też nie miałaś lekko.
- Hmm, pomyślmy, nie pamiętam własnej matki, nawet nie umiem za nią tęsknić bo nie wiem jaka była. Ojciec, jak i Oliver trzymają wszystkie informacje pod kluczem. Z tego co powiedziała mi babcia to miała na imię Adrienne. Przez tyle lat udało mi się tylko dowiedzieć jej cholerne imię.
W samochodzie nastała cisza, w tle leciała tylko jakaś losowa piosenka z mojej listy. Po chwili  usłyszałam dzwonek połączenia przychodzącego, na wyświetlaczu widniało imię Julie. Nie chciałam z nią rozmawiać, byłam na nią zła. Wyłączyłam telefon po czym schowałam go do kurtki.
- Jesteś głodna? - zapytał.
- Szczerze, to bardzo, bardzo głodna - powiedziałam, przypominając sobie, że na obiad jadłam czekoladę z mlekiem.
- Wreszcie jakaś dziewczyna, która nie boi się przy mnie jeść - zaśmiał się.
- Współczuje. - powiedziałam wywracając oczami.
- Zazdrosna gdy mowie o moich byłych?
- Czemu miałabym być, nie jesteśmy razem. - powiedziałam poprawiając się w siedzeniu.
Brunet się zaśmiał.
- Jeszcze nie.
Popatrzyłam na niego.
- Masz jakieś szczególne zamówienia?
- McDonald's czy jakaś pizzeria w zupełności mi wystarczą.
- Zbuntowana księżniczka.
- Nie jestem księżniczką, chłoptasiu.
- Czy ty nazwałaś mnie 'chłoptasiem'?
- Wybacz, nie znam żadnych miłych określeń, nigdy nie miałam chłopaka.
Powiedziałam po czym zaczęłam bić się w głowie, czy ja do cholery zgłupiałam.
- Żartujesz? Może do tego jesteś jeszcze dziewicą? - powiedział śmiejąc się.
Nic nie odpowiedziałam. Popatrzyłam się za okno udając, że to co się nie wydarzyło.
- Cholera, sorry, nie chciałem cie urazić - powiedział drapiąc się po głowie.
Wzruszyłam tylko ramionami nie spuszczając wzroku ze swoich rąk.
Po chwili byliśmy na parkingu jakiegoś baru. Wysiedliśmy bez słowa. Bar utrzymany był w latach siedemdziesiątych. Zajęliśmy stolik przy oknie. Chłopak lustrował mnie w trakcie gdy ja przeglądałam menu.
Po chwili pojawiła się kelnerka.
- Mogę przyjąć zamówienie? - była szczupła, miała blond włosy i nogi do sufitu. Poczułam się zażenowana faktem, iż wyglądam jak bezdomna.
- Ja poproszę średniego burgera, średnie frytki i shake'a czekoladowego - powiedziałam zamykając kartę i wpatrując się w bruneta, który cały czas się uśmiechał.
- Ja po proszę to samo z wyjątkiem zamiast shake'a poproszę cole. - powiedział oddając nasze karty kelnerce.
- Dobrze, płatność kartą? - zapytała.
- Kartą - brunet odpowiedział po czym zwrócił się do mnie - jak masz zamiar zwrócić mi za to wszystko?
- Słucham? jestem księżniczką, za księżniczki płacą ich ukochani. - powiedziałam opierając się o stolik.
- Nie jesteśmy razem - powiedział robiąc to samo.
- Jeszcze - wyszeptałam.
nasze twarze były oddalone od siebie o tylko kilka milimetrów. Czułam jego zapach, ciepło. Przysunął swoją twarz bliżej przekręcają ją  lewo. Nasze usta się zetknęły. Przysięgam przez te kilka sekund byłam w niebie. Po chwili brunet się odsunął.
- Pierwszy etap mamy już za sobą. - powiedział.
- Na to wygląda - odpowiedziałam.
Oboje zaśmialiśmy się. Zapowiadała się ciekawa wycieczka.





POZDRO DLA OLGI, KTÓRA CZEKAŁA NA TE WYPOCINY CAŁE DWA MIESIĄCE!!! 

piątek, 6 stycznia 2017

04. new perspective

- Sykes! - z błogiego momentu wybudził mnie głos mojej nauczycielki biologii. Otworzyłam oczy a zamiast moim oczom ukazać się Andy ukazała się ona. Stała z plikiem kartek w ręce. - Możesz już oddać swoją pracę?
- Słucham? - popatrzyłam na pusta kartkę leżącą na mojej ławce. To się nie dzieje. Przespałam test! Nauczycielka popatrzyła na mnie i tylko się zaśmiała.
- Pozwolę napisać ci ten test jeszcze raz, znaj moją dobroć.
- Jezu, dziękuje pani! - wykrzyknęłam. Moje policzki były czerwone. Cała klasa - w tym Luke, Susan, Julie i Olive - patrzyli na mnie jak na wariatkę. Nauczycielka wróciła do biurka.
- Zostało jeszcze pięć minut lekcji, możecie nie wiem coś zjeść, mało mnie to obchodzi. - westchnęła. Po chwili przy moim stanowisku pracy stawili się moi znajomi.
- Jak mogłaś usnąć na jednym z najważniejszy testów w tym półroczu? - zapytał Susan, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Co ci się śniło? - zapytał Luke - śliniłaś się!
- Dajcie mi spokój. - powiedziałam zakładając kaptur na twarz.
- Nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje. - powiedziała Olive - może się zakochałaś?
- Szaleju się najadłaś? - zapytałam nie zdejmując kaptura. Byłam czerwona jak burak.
Po skończonej lekcji postanowiłam pójść odetchnąć świeżym powietrzem. Jak na nasz klimat przystało było zimno jednak o śniegu można było tylko pomarzyć.  Po chwili przy moim boku pojawiła się Julie.
- Czemu siedzisz tutaj sama? - zapytała odpalając papierosa.
- Potrzebuje chwili spokoju.
- Chcesz jednego? - zapytała. Popatrzyłam ma paczkę czarnych marlboro. Przytaknęłam. Odpaliłam i zaciągnęłam się. Nie było to w moim stylu, zawsze byłam przeciwna niszczeniu sobie życia w tak głupi sposób, jednak dzisiaj musiałam to zrobić. Julie nie dziwiła się ani nie pytała dlaczego zmieniłam zdanie. Byłam jej za to wdzięczna. Życie zaczęło mi się walić. Z rozkoszy wyrwał nas dzwonek, zgasiłam niedopałek i skierowałam się w stronę sali gimnastycznej. Od wejścia musiałam zmierzyć się z wzrokiem nauczycielki. Czyżby i ona słyszała plotki? Dziwne gdyby nie słyszała.
- Do balu został tylko tydzień, mam nadzieję, że wiecie, że to wy, jako trzecia klasa, udekorujecie sale w tym roku. - powiedziała pani Healery.
Po chwili do sali weszła spóźniona Black.
- Och, przepraszam za spóźnienie. Dyrektor zatrzymał mnie w związku z tegorocznymi zawodami cheerleaderek.
- Nic nie szkodzi Rose, zajmij miejsce z koleżankami.
Nienawidziłam tej suki z całego serca. Blackowie mają całą okolice w garści, dyrektora, całe grono pedagogiczne. Nawet sprzątaczki! Blondynka siadła tuż obok nas.
- Nie mogę doczekać się balu. - szepnęła do mnie. Nie dowierzałam w to co usłyszałam.
- Yhm - odchrząknęłam - ja też.
Julie posłała mi wzrok wzrok - 'coś mi tu śmierdzi'. Może uknuła kolejny plan by mnie ośmieszyć. Byłam totalnie rozkojarzona.
- Jo, Rose, Olive i Hemmings zajmiecie się przygotowaniem sceny, mam nadzieje że pasuje wam bo nie przewiduję zmian. - powiedziała pani Healery zapisując nasze imiona w swoim notesie.
- Oczywiście - powiedziała Gold i zaklaskała. Nie wiem jak bardzo chciałbym ją polubić jej zachowanie sprawia, że po prostu trace wiarę w ludzkość.
- Dobrze więc wszystko już ustalone. Zaczynamy od jutra, teraz zapraszam was wszystkich do szatni, macie pięć minut na przebranie.
Gdy tylko weszłyśmy do szatni przy moim boku pojawiła się Julie, Susan i Olive.
- O co chodzi Gold? - zapytała Julie.
- Nie mam pojęcia, serio. Może się oćpała czegoś, kto wie. - powiedziałam.
- Słyszałyście nowe wieści? - zapytała Susan. Wszystkie pokręciłyśmy głowami. - pamiętacie, nauczycielka od francuskiego jest w ciąży i ubiegły tydzień był jej ostatnim i dziś przychodzi nowy nauczyciel.
- Niesamowite wieści. - powiedziała Julie wywracając oczami.
- Dałabyś mi skończyć? - zapytała Susie. Julie tylko wzruszyła ramionami.
- No mów. - odezwała się Olive.
- Rozmawiałam z dziewczynami z młodszych klas i mówią, że nowy nauczyciel jest mega przystojny, ale wiecie tak mega mega.
- Z młodszych klas? Im podobają się faceci, raczej chłopcy wyglądający jak Bieber a nie na przykład Gosling czy młody DiCaprio. - westchnęłam.
- Zgadzam się z Jo. - powiedziała Julie. - przekonamy się o czym mówiły na następnej lekcji.
- Dziewczyny mogłybyście się pospieszyć i odłożyć rozmowy na przerwę. - do szatni weszła nauczycielka. Wszystkie westchnęłyśmy i udałyśmy się na sale. Jak na nasze nieszczęście graliśmy w siatkówkę. Nie powinno mnie to dziwić, to jedyny sportem który ta stara baba uznaje na zajęciach.
- Dobierzcie się w grupy o sześć osób. - oznajmiła wuefistka. Popatrzyłam an dziewczyny przyciągając Luke do naszej drużyny.
- Czemu zawsze to ja jestem z wami? - powiedział oburzony blondyn.
- Co ci nie pasuje, jesteśmy urodzonymi siatkarkami - zaśmiała się Julie.
- Ej i tak brakuje nam jednej osoby. - wtrąciłam.
- Weźmy może, hmm... -  Susan po patrzyła po sali- weźmy Stephana, co nam szkodzi, i tak jesteśmy przegrani.
- Julie leć no niego - powiedział Luke.
- Oszaleliście? - zapytała brunetka.
- No dalej, masz to 'coś' w sobie co na sto procent przekona go żeby był z nami w drożynie - powiedziałam klepiąc dziewczynę po ramieniu.
- No dalej, chyba sienie wstydzisz - parsknęła śmiechem Olive.
- Pieprzcie się wszyscy - powiedziała Julie poprawiając koszulkę - karma wraca.
Po chili powróciła wraz z chłopakiem, który nieznośnie, cały czas wpatrzony był w jej dekolt.
- Witam piękne panie - powiedział zmierzając w moją stronę z otwartymi ramionami.
- Nie próbuj. - powiedziałam.
- Ach no tak, wole nie mieć podbite oka przez twojego chłoptasia. - powiedział wracając na swoje wcześniejsze miejsce.
- Musze cię rozczarować, nie mam chłopaka.
- Taką ściemę to możesz wciskać swojemu braciszkowi i tatusiowi. - powiedział wybuchając śmiechem.
- Koleś dasz jej spokój? - zapytał Luke przypierając chłopaka do ściany.
- Dobra, tylko się droczę - odpowiedział - chcę sobie tylko pograć w siatkówkę czy to tak dużo.
- Tylko się ze strachu nie posikaj, jak pewnego, pięknego dnia na serio przyjdzie do ciebie Black i skopie ci porządnie dupę. - odpowiedział Julie.
- Zluzuj. - odpowiedział.
Nastała błoga cisza. Ten dzień to jakiś koszmar.
Jak na nas przystało przegraliśmy. W szatni wszystkie dziewczyny podekscytowane były poznaniem nowego nauczyciela, ja siedziałam na uboczu z Olive i próbowałyśmy nie zgłupieć od ich podniesionych, piskliwych głosów.
Na przerwie nie było lepiej. Wraz z dziewczynami poszłyśmy po książki do szafki. Siadłyśmy na hallu.
- Ej, serio nie mogę się doczekać tej lekcji. Może wreszcie będzie na kim oko zawiesić. - zaśmiała się Julie.
- Ty tylko o jednym.. - wywróciła oczami Susan.
- Przestań, czy to dziwne, że lubię przystojnych chłopaków?
- Nie widziałaś go jeszcze na oczy. - powiedziałam. Julie wzruszyła ramionami.
- Idę do sali - powiedziała.
- Pójdę z tobą. - odpowiedziałam.
Na korytarzu roiło się od pierwszaków, którzy jak małe dzieci ganiali się i krzyczeli na cały głos. Przy szafkach stała grupka czcząca Gold a dalej szkolne emo. Po dotarciu do sali zajęłyśmy nasze miejsca. Julie rozglądała się po sali w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Zadzwonił dzwonek, do sali zaczęli schodzić się uczniowie w tym moje przyjaciółki. Po chwili pojawił się i wyczekiwany, nowy nauczyciel. Był przystojny, cholernie przystojny. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia siedem lat, był wysoki, nosił okulary. Brunet ubrany był w czarną marynarkę, dżinsy i zwykłą, czarną podkoszulkę. Wyglądał jak bóg. (hasztag autorka ma zjebanie muzgowe sorry)
Rozglądał się przez chwilę po sali po czym złapał ze mną wzrok. Jestem pewna, że przez trzydzieści sekund zdążyłam umrzeć i powrócić.
- Witajcie, nazywam się Brendon Urie, Od dziś będę waszym okresowy nauczycielem francuskiego. - powiedział zapisując swoje imię i nazwisko na tablicy. - nie wiem jaki był system nauczania z panią Johanson ale u mnie panują trzy zasady, warto je zapamiętać. Po pierwsze, systematyka to klucz do uzyskania dobrej oceny, dwa nie lubię osób, które zamiast uważać na lekcji wolą siedzieć z głową w telefonie a po trzecie będę próbował nauczyć was rzeczy, które przydadzą wam się w życiu. Podstawowe słownictwo i gramatyka. Macie jakieś pytania?
- Jest pan wolny? - wyszeptała do mnie Julie, ja tylko uśmiechnęłam się.
Nauczyciel spojrzał się na klasę.
- Jak widzę ich nie ma. Sprawdzę wasze oceny by zapoznać się z waszą sytuacją. - powiedział po czym siadł na biurku, przeglądają dziennik.
- Jednak pierwszaki miały rację. - powiedziałam odwracając się do brunetki.
- I to jeszcze jak. Kurczę, mam za dobre oceny - powiedziała przeczesując włosy ręką.
- Ja za to jestem w fatalnej sytuacji. - westchnęłam.
- Zawsze masz szczęście. - powiedziała.
- Czemu? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Pomyślmy, masz słabe oceny co równa się z tym, że będzie kazał ci się poprawić.
- Więc? Będę musiała kuć się na każdą lekcję.
- Właśnie nie, poprosisz go o dodatkowe lekcje, w statucie szkoły można o coś takiego zrobić. Módl się żeby się zgodził. Będziesz mogła się na niego patrzeć, czuć jego zap ach, czaisz? Zazdroszczę ci. - powiedziała Julie.
Odwróciłam się. Rozmawiał z chłopakami, którzy mieli najgorsze oceny. Myślałam o tym czy to nie zbyt nachalne by pytać się go o dodatkowe nauczanie pierwszego dnia.
- Jo...Sykes - usłyszałam swoje imię. Moje serce zatrzymało się a tętno przyspieszyło.
- Tak? - zapytałam.
- Mogłabyś podejść? - zapytał. Wstałam kierując się w stronę jego stanowiska pracy. Chyba umarłam.
- Powiem szczerze, że miałem nadzieje, że nie będę miał kłopotów z żadną dziewczyną. Przeważnie lubicie ten język. - powiedział uśmiechając się. Popatrzyłam na niego. Tylko nich nie zacznę się rumienić bo po prostu pomyśli, że jestem jakąś niewyżytą nastolatką.
- Nie jest najgorszy, ale po prostu go nie rozumiem. - powiedziałam wzruszając ramionami. Brązowooki popatrzył na mnie.
- W czwartki po lekcjach mam godzinę wolną, jeśli będziesz miała czas i ochotę możesz wpaść. - powiedział posyłając mi uśmiech.
W środku krzyczałam, turlałam się po podłodze i skakałam z radości i podniecenia. Przytaknęłam i odeszłam od biurka. Julie patrzyła się na mnie z otwartą buzią. Wsiadłam w ławce i odwróciłam się do niej.
- On totalnie cię podrywał - wypaliła. - jak wracałaś patrzył ci się na tyłek!
- Po pierwsze, jest moim nauczycielem po drugie chyba coś ci się przewidziało.
- Mów co chcesz. Ale sam fakt, że zaproponował ci spotkania po lekcjach, totalnie nie rozumiem, ze nie widzisz tego że mu się podobasz.
Wywróciłam oczami. Nauczyciel zagwizdał,, by zwrócić naszą uwagę. Zapowiadają się ciekawe lekcje. 

poniedziałek, 5 grudnia 2016

03. life is ful of suprises

- Co ja tu kurwa robię? - zapytałam będąc w totalnym szoku. Moja głowa pękała, serce waliło w klatce piersiowej. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Miłe przywitanie. - zaśmiał się.
- Czy...czy miedzy nami coś zaszło? - zapytałam a moje policzki płonęły ze wstydu.
- Nie musisz się martwić, nic między nami nie zaszło.
- Więc co ja tu do cholery robię?
- Historia zaczyna się w momencie gdy zobaczyłem cię tańczącą, robiłaś to nie udolnie ale nadal wyglądało to seksownie, plus dla ciebie. Na początku wydawało się to zabawne do momentu kiedy jakiś kutas zaczął się do ciebie dobierać. Jestem pewny że tego nie pamiętasz. Więc postanowiłem cię uratować jak na twoje nieszczęście musiałaś odpłynąć właśnie w moich ramionach. Powiedziałem tylko twojej koleżance, tej wysokiej brunetce, dokładnie nie pamiętam ale miała bodajże czerwoną kurtkę, iż zabieram cię do domu. Miała zająć się tym żeby nikt cię nie szukał i zabrać resztę twoich rzeczy ze sobą.
- Nie mogłeś po prostu odwieźć mnie do domu?
- Żeby spotkać twojego ojca w trakcie gdy wnoszę cię półprzytomna? Wołałbym nie.
Nastała cisza. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Powinnam być mu wdzięczna na uratowanie przed gwałtem ale trochę przytłacza mnie fakt że tak czy siak skończyłam w jego łóżku. Do tego fakt że się upiłam. Z tamtą nocą straciłam resztki godności.
- Nie proponuje ci nic do zjedzenia bo założę się że masz kaca, a jedzenie plus kac przeważnie źle się kończy więc może chcesz kawy? 
Popatrzyłam na niego.
- Nie, dziękuję. 
Uśmiechnął się do mnie. Chyba pierwszy raz poczułam ciepło płynące z jego oczu. Woah, może on na prawdę ma serce. 
- Weź prysznic, twoje rzeczy leżą na fotelu. - powiedział i tak po prostu wyszedł. 
Zebrałam swój ubiegło nocny strój i weszłam do toalety. Byłam pod wrażeniem jak wielką wannę posiada. Zdecydowałam że skorzystam z niej jak najszybciej i dostanę się do domu.  Najgorsze że nie miałam przy sobie torebki więc nici z zadzwonienia po Luke'a. Nie miałam pieniędzy na taksówkę więc to też odpada. Nawet dokładnie nie wiem gdzie się znajduje. Co za koszmar. 
Jestem pewna że spędziłam w wannie piętnaście minut. Musiałam przemyśleć co powiem tacie. Byłam w kompletnym lesie. 
Po wyjściu osuszyłam się ręcznikiem spięłam włosy gumką którą znalazłam na półce. Przez tą łazienkę przeszła pewnie chmara dziewczyn. Musi mieć niezłą kolekcję takich rzeczy. Założyłam ubrania z wczoraj i opuściłam jego pokój. Jego apartament był ogromny, cóż czego innego mogłabym się spodziewać. Wszystko było by dobrze gdyby z pokoju nie wyszedł nagi mężczyzna. Pisnęłam tylko i zakryłam oczy ręką. Za chwile pojawił się Andy.
- Sorry, bracie, ale chyba wystraszyłem ci towarzyszkę. - zaśmiał się. Stałam tam jak głupia a moje policzki płonęły. Nie wiem dlaczego to mi było wstyd gdy to on chodzi nagi po mieszkaniu.- chyba nie jest przyzwyczajona do takich widoków.
Oboje się zaśmiali a ja czułam się jak ostatnia idiotka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju i schować się w mojej cieplutkiej pościeli i nigdy z niej nie wychodzić. 
- Dobra, idź bo straszysz mi dziewczynę.
- Okej, okej. Mam nadzieje że się jeszcze kiedyś zobaczymy młoda Sykes.
Gdybym nie miała zasłoniętych oczu posłałbym mu taki wzrok że wypaliło by mu oczodoły, pedał jebany. Kiedy usłyszałam zamykane drzwi odsłoniłam twarz. 
- Czy twój przyjaciel właśnie tak wita każdą dziewczynę którą tu przyprowadzasz? - zapytałam. 
- Nie. Nie ma okazji, żadna nie zostaje tu na tyle długo by zastać go na nogach.
Czy ten człowiek posiada jakieś czułe punkty.
- Czuję się zaszczycona w takim razie. 
Uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam. Jest dupkiem, każdy to wie, ale ma to coś w sobie co po prostu ciągnie do niego.
Przeszliśmy do wyjścia. Popatrzyłam się na niego a on sprawdzał tylko swój telefon. (od autorki: co oni wszyscy takie cioty tylko tel sprawdzają)
- Zamówię ci taksówkę, jeśli ci pasuję? - popatrzył na mnie. Chyba się zawiodłam.
- Wszystko okej, ale nie mam pieniędzy.
- Nie masz się o co martwić. Zapłacę, w końcu ja cię tu przytargałem.
Wzruszyłam tylko ramionami. Było mi już obojętne, chciałam tylko znaleźć się w domu. Przyglądał mi się jeszcze chwilę a ja tylko unikałam kontaktu wzrokowego.
Byłam pewna że oczekiwanie na pojazd którym miałam wrócić do domu trwał wieczność. Przed wyjściem dostałam od bruneta pieniądze i bez słowa opuściłam jego mieszkanie. Nienawidzę faktu iż to wszystko wyglądało tak jakby mi zapłacił za pobyt w jego mieszkaniu. 
Wchodząc do domu zostałam przywitana - tatą który gotował obiad i Oliverem oglądającym jakiś mecz w salonie.
- Wróciłam! - krzyknęłam wchodząc na schody. Za chwilę pojawił się mój brat.
- Gdzie byłaś? - zapytał z założonymi rękami.
Ciekawe gdzie dziewczyny wymyśliły że byłam?
- U Julie. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.
Popatrzył na mnie. Podał mi moje rzeczy i po prostu znikł w głębi domu. 
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łózko. Mój telefon zapełniony był SMS-ami od dziewczyn. Postanowiłam spotkać się z nimi. Jedyne zajęcie jakie miałam na tą nudną sobotę była nauka lub spędzanie czasu przed kompem. Wołałam wyjść z domu i zażyć świeżego powietrza. Włączyłam laptopa i puściłam muzykę ze spotify. Napisałam w między czasie do dziewczyny i błyskawicznie otrzymałam odpowiedź. Otworzyłam moją szafę w poszukiwaniu jakiś ubrań. Złapałam pierwsze lepsze spodnie, koszulkę i kurtkę. Umyłam zęby, spięłam włosy i byłam gotowa. Zabrałam torbę, pieniądze, telefon i zeszłam do salonu który nadal był okupowany przez mojego braciszka. Siedział z wielką miską czipsów i piwem w ręce. Tata nadal krzątał się po kuchni z której roznosił się zapach który znam od dziecka - lazania. Tata był mistrzem w robieniu jej. 
- Jak siedzisz tylko i nic nie robisz to możesz podwieźć mnie do Julie. - powiedziałam siadając obok Olivera. Popatrzył na mnie tylko i wywrócił oczami.
- Kiedy wreszcie zrobisz sobie prawo jazdy? - zapytał pakując kolejnego czipsa do buzi. Czy on kiedyś przestanie być taki irytujący.
- Nie mam pieniędzy.
- I to twoja wymówka? Zapytaj tatę on na pewno ci da. - powiedział.
- Nie, nie chce. Zarobie sobie sama na to prawo jazdy. - powiedziałam powoli tracą wodze nad nerwami. 
- Zacznij sprzedawać u nas w sklepie. - powiedział nie dając dojść mi do słowa - zarobisz wystarczająco na prawko. I w żadnej pizzeri ani McDonaldzie nie dostaniesz tyle co u nas. Zacznij od poniedziałku po szkole. Będziesz pracować na zmianę z Irwinem. 
Tylko przytaknęłam. Nie chciałam odmawiać. Wiem że ma rację, nigdzie nie dostanę tak dobrej stawki jak u własnej rodziny.
Siedzieliśmy w ciszy. Ostanie dni były inne, dziwne. Nie wiedziałam jak mam na to wszystko patrzeć.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę. - powiedział po czym poszedł na patio.
Postanowiłam pójść do jego wozu w trakcie jego nieobecności. Jego samochód to istna mieszanina zapachu męskich perfum z zapachem tytoniu i marihuany. Nie musiałam czekać długo aż mój ukochany brat się pojawi.
- Wietrzysz ten samochód czasami? - zapytałam.
- Bardzo śmieszne. Nie, nie wietrze. - powiedział wywracając oczami.
Całą drogę nie rozmawialiśmy, zresztą jak zwykle. Wysiadłam z wozu bez słowa, co  go nie zdziwiło. Odjechał z piskiem opon.
Zadzwoniłam dzwonkiem, drzwi otworzył mi brat Julie, David.
- Hej, jest Julie? - zapytałam.
- Tak, wejdź, zaraz ją zawołam. - powiedział. Weszłam do kuchni i siadłam przy stole. Chwilę później w pomieszczeniu pojawiła się moja przyjaciółka.
- Wyglądasz na zmęczoną. - powiedziałam.
- Hej, tez miło cię widzieć. - zaśmiała się - dlaczego ty wyglądasz tak dobrze? - zapytała, przyglądając się mi.
- Nie wiem. Może dlatego że się wyspałam, nie wiem.
- Tak w ogóle to umieram z głodu. Chcesz coś?
- Z chęcią. Od rana nic nie jadłam.
- Mogą być tosty?
- Cokolwiek. - zaśmiałam się.
- Co, nie było śniadania do łóżka? - zapytała, poruszając znacząco brwiami.
- Daj mi spokój. Oprócz tego iż widziałam jego nagiego kolegę to było by okej.
- Aż tak gorąco było?
- Co? Nie, nie o takiego... nie, daj mi spokój. - powiedziałam a moje policzki zaróżowiły się.
- Przestań, żartuje. - zaśmiała się - chcesz z dżemem czy serem?
- Dżemem.
Julie przygotowała przekąskę a ja w tym momencie zaalarmowałam dziewczyny o naszym małym spóźnieniu. Po zjedzonym posiłku pojechałyśmy nowym autem brunetki do centrum. Zawsze się tam spotykamy, to jedno z najbezpieczniejszych miejsc do siedzenia. Do tego mają tam świetne i szybkie wifi. Czego chcieć więcej.
Po dojechaniu na miejsce skierowałyśmy się do kanap przy oknach. Susan i Olive czekały tam na nas. Przywitawszy się z nimi, siadłyśmy.
- Dobra, która idzie po kawę? - zapytała Julie - bez niej dzisiaj nie będę funkcjonować.
Popatrzyłyśmy się po sobie.
- No serio, dziewczyny, proszę. - powiedziała Julie.
- Okej - powiedziała zrezygnowana Susie - ja pójdę. Jakieś specjalne zamówienia?
- Ja chce tylko wodę. - powiedziała Olive.
- Żartujesz? To tylko kawa. - wtrąciłam.
- Nie mam po prostu ochoty. - powiedziała brunetka i zaczęła nerwowo bawić się telefonem.
- Cokolwiek. A ty Jo? - zapytała Susie.
- Klonowe latte i jakieś ciastko.
- Ja to samo! - powiedziała Julie.
Tuż po chwili blondynka zniknęła w tłumie ludzi. Nastała nurtująca cisza. Czułam się dziwnie. Ciągle wracałam do poranka. On był cholernie tajemniczy, pociągający i trochę straszny. Powinnam była o nim zapomnieć dla swojego własnego dobra.
- Wszystkie zamówienia, woda, w stu procentach nie przytyjesz od niej, pytałam. - zaśmiała się Susie siadając tuż obok Olive, która udawała że nie słyszała drwin przyjaciółki.
Resztę popołudnia spędziłyśmy w galerii rozmawiając o balu, collegu i chłopakach. Byłyśmy w każdym istniejącym sklepie.
- Ej, wpadłam na pomysł. Nocujcie u mnie dzisiaj. - wypaliłam.
- No spoko, mi pasuje. - powiedziała Susie.
- Mi też, mogę nawet spać w pokoju twojego brata. - zaśmiała się Julie.
- Nigdy więcej tak nie mów. - powiedziałam wywracając oczami. - A ty Olive?
- Wszystko mi jedno.
- Boże, kobieto, niszczysz atmosferę. - dodała blondynka - musimy tylko po drodze wstąpić do mojego domu, muszę poinformować moją matkę, że nie nocuje w domu. A, no i muszę wziąć jakieś rzeczy do przebrania.
- Ja tak samo - wypaliła Julie.
- Czyli jedziemy z Julie, która jest trak dobra osóbką i zgranie nas wszystkie po drodze a i wstąpmy do jakiegoś sklepu. Nie mam nic ale to nic słodkiego w domu po ostatnim oblewaniu świetnych wyników testu z hiszpańskiego.
Wszystkie się zaśmiałyśmy.
- No to raz, raz!
Całą drogę wygłupiałyśmy się. Śpiewałyśmy i udawałyśmy, że jesteśmy w teledysku Spice Girls, co wyglądało komicznie gdy patrzyło się na nas z boku (^^) Po drodze wstąpiłyśmy do tesco na małe zakupy i ruszyłyśmy w drogę do mojego domu. Jak zawsze światło paliło się wyłącznie na piętrze w sypialni taty.
- Dobry wieczór! - krzyknęła Susie gdy tylko przekroczyłyśmy próg mojego mieszkania.
Po chwili na półpiętrze pojawił się mój ojciec.
- Dobry wieczór panie Sykes. - powiedziała Julie, wyjmując zawartość siatek.
- Cześć, dziewczyny - powiedział mój ojciec po czym znikł w salonie.
- Jak widać nie posiedzimy w salonie więc możemy obejrzeć coś na rzutniku. - powiedziałam wyjmując szklaki.
- Jakiś horror! - wykrzyknęła Julie.
- Chyba oszalałaś. - powiedziała Susie - możemy obejrzeć nowy odcinek Teen Wolf. 
- Albo jakieś anime. - powiedziała Olive.
- Zobacz co jest w proponowanych na Netflix. - powiedziała Julie.
Przytaknęłam tylko. Po wejściu do pokoju podzieliłyśmy się zadaniami - ja i Julie miałyśmy znaleźć coś do obejrzenia i ustawić sprzęt a Susie i Olive miały przygotować miejsce na którym będziemy to oglądać.
Po piętnastu minutach byłyśmy gotowe. Wybrałyśmy "Wredne Dziewczyny". Ulubiony film Julie. Gdy film zaczął się rozkręcać do domu wrócił (jak można było usłyszeć) Oliver z bandą swoich kolegów. Nie minęła połowa filmu a oni już byli w naszym pokoju zapraszając nas do wspólnej zabawy w pytanie albo wyzwanie. Mój brat to imbecyl, niestety, dziewczynom pomysł ten się spodobał.
- Macie jakąś butelkę - zapytał Michael.
- Trzymaj - powiedziałam, podając blondynowi butelkę po prosecco. Oliver popatrzył tylko na mnie i się uśmiechnął.
- Myślałem że pijacie droższe trunki - powiedział zaciągając się kolejnym skrętem.
Pierwsza osobą która została wylosowana była Susan.
- Pytanie czy wyzwanie - zapytał Ashton.
- Pytanie.
- Z którym z nas, chłopaków, mogłabyś się całować - zapytał Luke, patrząc na blondynkę z pół uśmieszkiem.
- Jeśli mam być szczera to z żadnym. - zaśmiała się.
- Nie no, ale jakbyś miała wybrać tylko jednego? - zapytał Oliver.
- Wydaje mi się, że z Ashtonem. - powiedziała a jej policzki zaróżowiły się. Oliver wybuchł śmiechem.
- Zachowujecie się jak dziewice. - powiedział po czym wyjął piwo z kieszeni kurtki. Julie zakrztusiła się napojem, który własnie piła. Susan zakręciła butelką, niestety wypadło na mnie,
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał Oliver.
- Pytanie. - westchnęłam.
- Opisz typ chłopaka, który ci się podoba.- powiedział poprawiając się na podłodze. Nie myślałam długo nad odpowiedzią.
- Wysoki, najlepiej ciemne, czarne włosy, niebieskie oczy, może mieć wiele tatuaży, jak mój ukochany braciszek - ciągnęłam posyłając Oliverowi sarkastyczne spojrzenie. Wszyscy przyglądali się mi uważnie. Luke kręcił tylko głowa gdy napotkałam jego wzrok. - no, ale wiecie może być blondynem, być niski i mieć też zielone oczy. - powiedziałam próbując uratować sytuacje. Zakręciłam butelką. Oliver przyglądał się mi uważnie a ja tylko udawałam, iż tego nie widzę. Nie rozumiałam o co chodziło Lukowi, powiedziałam co podoba mi się w chłopaku. Nie był to jakiś opis z którego można było by cokolwiek wywnioskować, prawda? Nieważne.  zabawa powoli się rozkręcała. W pokoju pojawiło się więcej trunków jak i ludzi. Po nie całych trzech godzinach na całym poddaszu roiło się od pijanych ludzi. Tata jak to tata zmył się gdy tylko Oliver wrócił do domu. Postanowiłam nie przejmować się niczym i się zabawić. Nie obchodzi mnie to, że w poniedziałek jest wielki test z biologii i hiszpańskiego a ja nic, ale to zupełnie nic nie umiem.
Cała impreza skończyła się nad ranem. Długo nie mogłam usnąć. Myślałam o nim. Byłam głupia że zarywałam nockę dla chłopaka, którego nie znam i wiem, że nic by z tego nie wyszło.
Obudził mnie dźwięk skrzypiących drzwi, Julie pojawiła się w pokoju.
- Czy ty właśnie wróciłaś z pokoju mojego brata - szepnęłam podnosząc się.
- Nie, byłam w łazience. - odpowiedziała,
- Mam w to uwierzyć? Mam łazienkę w pokoju.
- Tak? Powinnaś. Poszłam do tamtej żeby was nie budzić, okej? Jestem twoja przyjaciółką, pamiętaj o tym - powiedziała wracając na swoje miejsce tuż obok mnie.
- Wracasz do spania? - spytałam.
- Nie. Nie usnę już. - odpowiedziała.
- Ja też.
Nastała cisza. Nie potrzebowałyśmy słów. Byłyśmy zbyt zmęczone i skacowane by prowadzić bezsensowne rozmowy. Leżałyśmy sprawdzając portale społecznościowe lub oglądając jakieś durne filmiki. Po kilku godzinach do pokoju wkroczył zaspany Luke.
- Mam takiego kaca, matko, mama mnie zabije - powiedział masując głowę.
- Znam to. - powiedziała Julie.
- Jutro test z biologii, mogę się pożegnać z dobra oceną. - powiedziałam uderzając głową w ścianę.
- Nie tylko ty - wtrąciła się, teraz już obudzona Susie.
- Czemu zawsze, ale to zawsze, ta wredna suka robi testy w poniedziałek. Czy ona nie wie ze jesteśmy młodzi i zamiast uczyć się o jakiś nukleotydach wolimy imprezować lub przynajmniej robić coś bardziej ciekawego? - zapytałam - ojciec mnie zabije jak nie zdam w ostatniej klasie - powiedziałam chowając głowę w rękach.
- Nie przeżywaj, twój tata jest super. - powiedziała, również obudzona Olive.
- No, wiesz ile bym dała by moja matka taka była. - powiedziała Susie.
- Nie wspominam o moich rodzicach. Robię co chce byle bym miała dobre oceny. Idealny pakt. - powiedziała, dumna Julie.
- Moja matka się do mnie nie odzywa odkąd się dowiedziała, że jestem w gangu. - zaśmiał się Luke.
- Dobra umieram z głodu - wtrąciłam - zróbmy naleśniki!
Wszyscy przytaknęli. Grupowo zaczęliśmy przygotowywać śniadanie. Kuchnia - o dziwo - po wczorajszej imprezie była czyściuteńka.  W ciągu półgodziny posiłek był gotowy.
Na dole pojawił się Oliver i reszta jego przydupasów - Michael, Ashton i Calum. Zasiedliśmy do stołu.
- Myślę, myślę, że powinniśmy odmówić modlitwę. - powiedział Oliver wstając od stołu. Po chwili wszyscy wybuchli śmiechem. Siedzieliśmy długo przy stole. Wysłuchaliśmy historii z życia gangu Horizon oraz nie udanych podbojów Luke'a.
- My się zbieramy - powiedziała Julie. - zabieram dziewczyny, mogę kogoś podwieźć.
- Nikt? Super, więcej miejsca! - wykrzyknęła Susan.
Odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Zaraz przy mnie pojawił się Luke.
- Co ty robiłaś u tego dupka w mieszkaniu? - zapytał zaciągając mnie do piwnicy.
- O co ci chodzi?
- Krążą plotki, że z nim spałaś, wiesz do cholery co to znaczy?
- Luke...
- Proszę cię, masz szczęście że Oliver jeszcze o niczym nie wie. Mam nadzieje, że się nie dowie bo jeśli tak się stanie nie wiem czy któreś z was ujdzie żywcem. - powiedział, a później wrócił na piętro. Zaczęłam płakać. tak, najlepiej płakać nad rozlanym mlekiem. Wiedziałam, że on to same złe informację. Pobiegłam na górę unikając spotkania z kimkolwiek. Byłam roztrzęsiona. Nigdy, przenigdy nie słyszałam Luke'a tak zdenerwowanego. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Obudziłam się o czwartej nad ranem. Wiedziałam, że już nie usnę, postanowiłam zająć się dorabianiem pracy domowej, której nie zdążyłam odrobić w weekend. Około godziny szóstej w moim pokoju pojawił się tata.
- Myślałem, że nie spisz i zostawiłaś światło. Masz jakieś problemy? - zapytał.
- Nie, wszystko jest świetnie, mam dużo nauki. To ostatnia klasa.
Kłamstwo, sprawia, iż wszyscy są szczęśliwi, tak sadzę. On popatrzył tylko na mnie i wyszedł. Ten dom to kompletne wariatkowo, wszyscy maja problemy. Postanowiłam wziąć długa odprężającą kąpiel. Przez dobre półgodziny użalałam się nad swoim życiem. Wracałam do tego momentu w którym Luke nakrzyczał na mnie, oraz tym przeszywającym wzroku Olivera. Jeśli o niczym nie wie, to jedyne co muszę zrobić, to nie dopuścić by ktokolwiek, kiedykolwiek zobaczył mnie z Blackiem. Jest cholernie przystojny i w moim typie. Nie dziwię się, że wszystkie laski na niego lecą. Musze wykazać się rozumem w tej sytuacji albo moje życie to będzie istne piekło. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się oraz wysuszyłam włosy. Przebrałam się w moje dzisiejsze ubrani. Koszulkę, bluzę, spodnie i vansy. Złapałam plecak i byłam gotowa. Dochodziła siódma trzydzieści gdy znalazłam się w kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Złapałam jabłko i wyszłam na postój autobusów. Duża grupka nastolatków znajdowała się już przy budkach. Włożyłam słuchawki i włączyłam najgłośniej jak mogłam, moją ulubioną piosenkę. Po chwili pojawił się i żółty autobus. Weszłam jak zawsze jako ostatnia. Siadałam obok Dorothy, szkolnej pokraki. Wszyscy przyglądali się mi uważnie. Po chwili poczułam szturchanie. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- Dziwisz się, że tak ci się przyglądają? - zapytała moja dzisiejsza towarzyszka.
- Wydaje mi się, że tak.
- Widzisz, nawet ja, najbardziej nie lubiana dziewczyna w szkole wiem, że cała okolica trąbi o tobie i Andym.
- Dlaczego? - zapytałam, zaczynając być zdenerwowana.
- Każdy widział jak zabierał cie półprzytomną do swojego samochodu. Reszta to legenda.
- O boże! - szepnęłam. Rudowłosa tylko posłała mi pełen współczucia uśmiech.
Ten dzień to totalny niewypał. Z każdą chwilą chciałam wrócić do domu, zamknąć się w mojej sypialni i nigdy z niej nie wychodzić.
Po wyjściu z pojazdu zostałam przywitana komentarzami typu 'dobry jest', 'whoa, a co na to twój tatuś' lub 'nawet ciebie zaliczył, jaki wstyd, brat pewnie zadowolony'. 
Miałam ochotę zacząć płakać na środku dziedzińca ale powstrzymałam się. Nie będę płakać przez jakiś idiotów. Między nami nic nie zaszło, czy oni mogą to wreszcie zrozumieć.
Po wejściu do szkoły przy mnie pojawiły się Julie i Susan. Rzucały obelgami na każdego kto odezwał się do mnie.
- Nie przeżyje dzisiejszego dnia. - powiedziałam otwierając szafkę.
- Szczerze, to nam tez się obrywa. - powiedziała Julie a Susan dała jej tylko kuksańca.
- Nie no, damy radę. Tylko cała szkoła myśli że spałaś z Blackiem, to nic takiego. Jakbyś, nie wiem, zaszła z nim w ciąże było by troszeczkę gorzej.
- Ale wy wiecie, nie spałam z nim.
- Cokolwiek powiesz, Jo. - zaśmiała się Julie - chodźmy na lekcje bo do tego wszystkiego jeszcze znowu skończymy w kozie.
I tak lekcja za lekcją ciągnęła się coraz dłużej. test z hiszpańskiego poszedł mi - o dziwo - dobrze, biologi nie skomentuje. Po ostatnim wfie mogłam odetchnąć z ulgą iż wreszcie będę mogła wrócić do domu. Wychodząc we szkoły przeżyłam szok. Na parkingu stał Andy. Tak, ten sam pieprzony Andy, który zniszczył moje życie.
- Ee, Sykes, ktoś do ciebie. - usłyszałam za sobą i nagle cały tłum rozstąpił się. Stałam na środku dziedzińca a każdy, zupełnie każdy patrzył na mnie śmiejąc się. Podeszłam to tego idioty.
- Po co tu przyjechałeś - zapytałam a on tylko uśmiechnął się.
- Uwielbiam takie miłe przywitania. Chciałbym zabrać cię na małą przejażdżkę,
- Uh, nie dzięki, spasuje.
Popatrzył na mnie i przysunął mnie do swojego ciała.
- Mogę się zapytać co ty odpierdalasz? - zapytałam.
- Sprawiam, że wszystkie twoje koleżanki dostają szału.
Zaniemówiłam.
- Pocałuj mnie. - wyszeptał. Popatrzyłam mu w oczy. Czułam jego ręce na mojej tali, był tak blisko, czułam zapach jego perfum, każdy oddech. Wystarczyła sekunda a nasze usta były złączone. W tle słyszałam tylko piski. Jestem pewna, że odpłynęłam na chwilę. 

piątek, 11 listopada 2016

02. is this some kind of a sick joke

Cały wieczór zastawiałam się co do cholery ma znaczy ta wiadomość. Byłam przerażona.
 Rozważałam poinformowanie kogoś ze środowiska mojego brata. Jednak odpuściłam, nic by to nie dało. Musiałam poradzić sobie z tym sama.
Pobudka rano była trudna. Całą noc miałam paniczne uczucie iż ktoś chodzi po domu co po prostu
okazało się tata który również borykał się z bezsennością. Wzięłam szybką kąpiel i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki powinny wystarczyć mi do lunchu. Sprawdziłam jeszcze powiadomienia z portali społecznościowych. Próbowałam ignorować wiadomości które dostawałam od nieznanego numeru. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przez głowę przeszły mi same złe scenariusze. Podeszłam do drzwi i przez dobrą chwilę zastanawiałam się czy otworzyć.
- Kto tam? - spytałam.
- Luke.
Kamień z serca.
- Wchodź - otworzyłam chłopakowi drzwi i wróciłam do kuchni.
- Okej. Mów o całym wczorajszym zajściu.
- Wracam ze szkoły, standardowo, nagle zauważam że to samo auto jedzie za mną od kilometra. Postanawiam przejść tymi alejkami na które nie można wjechać samochodem. Wszystko było by dobrze gdyby nie to że po dotarciu na miejsce ta sportowa fura stała tuż pod moim domem.
- Zapamiętałaś może numery rejestracyjne?
- Luke, ja tam prawie umarłam na zawał jak ja mogłam cokolwiek zapamiętać!
- A jak wyglądał kierowca?
- Nie przyglądałam się mu długo ale miał czarne okulary i bluzę z kapturem więc nie umiałam go rozpoznać.
- Jesteś pewna że to ten sam wóz, może były podobne.
- Luke, nie jestem idiotką wiem jak odróżnić BMW od Benza. Ale to nie koniec, on ma mój numer! Napisał do mnie coś w stylu że podoba mu się jak wyglądam gdy jestem przerażona. Kto jest na tyle chamski by robić takie rzeczy?
- Ja nadal sadzę że powinniśmy powiedzieć o tym Oliverowi. Załatwił by wszystko i było by po sprawie.
- Nie bądź tchórzem. Załatwimy to po swojemu. Przecież masz tych swoich koleżków którzy tak jak ty znają się na tym, nie?
- No ale zawsze robimy wszystko z twoim bratem, tak tylko ci przypominam
- A ja jestem jego siostrą i każe wam pomóc mi pozbyć się tego natręta.
- Zobaczysz, Oliver będzie miał wkurw roku jak się o tym dowie.
- Jezu, Luke, boisz się go? Co on ci zrobi? Na pewno nie zabije bo swoich nie zabija. A i się o tym nie dowie więc luz. Jedziemy do szkoły?
Blondyn tylko przytaknął. Przed wyjściem sprawdziliśmy czy wszystkie okna i drzwi są pozamykane.
Dzięki zdolnościami Luke'a w szkole byliśmy po niecałych 10 minutach. Nie wiem jak on jeszcze posiada prawo jazdy tak jeżdżąc ale nie wnikam. Przed szkołą spotkałam Olive i Susan które rozmawiały o czymś bardzo podekscytowane.
- Hej - przywitałam każdą z osobna buziakiem w policzek - o czym tak rozmawiacie?
- Okej, więc pamiętasz ten wielki niby 'zamek' w Northvillige? Miałam tam osiemnastkę. - powiedziała Olive
- Oczywiście najlepsza impreza w dziejach. - zaśmiałam się.
- Tak więc wracając, dzisiaj odbywa się tam impreza i jak zawszę mają tam bramki ale Julie ma bilety od twojego brata. - wtrąciła się Susan.
- Standard - westchnęłam.
- Pomijając, najlepsze że mają przyjść ci z klanu Blacków. A jak głosi legenda gang Horizon i klan Blacków prowadza zimną wojnę od nie wiem ilu wieków. - powiedziała dramatycznie Susan.
Zaśmiałam się bo była to szczera prawda. Od kiedy mama odeszła tata postanowił odsunąć się od gangu i przekazał prawo swojej prawej ręce - Frankowi Blackowi. Umowa była jasna, póki Oliver nie skończy 18 lat gang ma Frank. Niestety ktoś nie dotrzymał słowa. Oliver zdobył ten gang chyba fartem bo oni mają samych snajperów i wyszkolonych ludzi. Jedną strona miasta rządzą Blackowie a drugą Horizon. Oczywiście kilka razy do roku próbują przejąć swoje obszary ale zawsze z marnym skutkiem. Oba gangi są zbyt mocne na poddanie się.
- Zawsze robią to samo. Dzielą dom na pół i łączy nas tylko miejsce do tańczenia. - powiedział Luke
- Chyba że przychodzi tylko jedna dzielnica - wtrąciłam - mam dla was newsa roku!
Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Luke już o tym wie ale potrzebuje jakiejś pomocy - powiedziałam z poważna miną.
- Jo, gadaj - wypaliła Susan.
- Mam, znaczy jestem pewna że ktoś mnie śledzi.
- Pieprzysz? - zapytała Olive.
- Czy wyglądam jakbym żartowała. Jakiś psychopata mnie wczoraj śledził w drodze powrotnej do domu i do tego ma mój numer telefonu. Jeszcze niby tak się nie cykałam.
- Mówiłaś coś Oliverowi? - zapytała Susan.
- No właśnie - dodała Olive.
- Nie?
- Oszalałaś? Wasza rodzina jest super bardzo narażona na takiego typu rzeczy, musisz go o tym poinformować! Do tego on by się tym na sto procent zajął. - powiedziała Susan.
- Mówiłem! Trzeba było to od razu zrobić. - wypalił Luke.
- Nie przezywajcie na razie, okej? Damy sobie rade.
Popatrzyli tyko na mnie.
- Chodźmy na lekcje - powiedziałam zrezygnowana.
Pierwsza lekcją - historia, idealna okazja by dospać, potem tylko hiszpański, wf, fizyka, chemia i lunch.
Umierałam z głodu aż do momentu gdy dostałam kolejnego smsa...

Nieznany: Słyszałem ze wybierasz się na dzisiejszą imprezę, nie mogę się doczekać aż cię zobaczę. mam nadzieje że tym razem nie będziesz uciekać ;)

On sobie żartuje, skąd on to wszystko do cholery wie?

Jo: whoa, wreszcie się ujawnisz, jak słodko, będziesz chciał mnie zgwałcić/zabić czy cokolwiek przy tylu ludziach, myślisz że ci się to uda??? 


Nieznany: Czemu od razu zakładasz najgorsze? 



Jo: jeszcze pytasz? jakiś (najprawdopodobniej) pedofil śledzi mnie a potem wypisuje do mnie wiadomości i nie daje mi spokojnie żyć, przecież to normalka.... 



Nieznany: Mam nadzieje że po dzisiejszym spotkaniu zmienisz zdanie 


Mój mózg tego nie ogarniał. Najpierw mnie śledzi, potem zdobywa mój numer a potem mnie podsłuchuje? Bo jak inaczej mógł by wiedzieć że idę na tą imprezę? Teraz już zupełnie się pogubiłam. Postanowiłam wziąć tylko jabłko i pogadać z Julie o imprezie. Jak na złość musiała pójść na papierosa wraz z Lukiem.
- Szukam wam dobrych pięciu minut. - powiedziałam znajdując ich w składziku woźnego.
- Jakbyś nie wiedziała że zawsze, ale to zawsze omijamy lunch i tu przychodzimy - powiedział Luke.
- Zapomniałam. Każdemu się zdarza.
- A więc co cię tu sprowadza? - zapytała Julie.
- Ja w sprawie dzisiejszej imprezy, jak można się dowiedzieć kto na niej będzie? Czy ktoś z zewnątrz może przeglądać listę gości?
- Oprócz prowadzących nie sądzę. Czemu pytasz?
- Pewien idiota pisze do mnie od wczoraj i wiem że mnie śledzi, nie wiem od kiedy ale to mało ważne. Chcę się dzisiaj 'ujawnić', i nie wiem czego się spodziewać.
- Czemu nic wcześniej nie wspomniałaś? - powiedziała Julie gasząc niedopałek.
- Wiem, powinnam zadzwonić ale tak jakoś wyszło. Nie pójdę na tą imprezę.
- Nie, on chce się ujawnić, musisz iść - powiedział Luke.
- A jak coś mi zrobi?
- Nie przesadzaj, twój brat tam będzie, Luke i jego banda no i oczywiście ja. Jak tylko zobaczę że dzieje ci się krzywda przyjdę na ratunek! - zaśmiała się Julie.
- A najważniejsze że poznamy tego twojego 'pedofila-psychopatę' - wtrącił się Luke.
- No własnie. Ale według mnie słaby sposób na podryw. Najpierw wystraszy dziewczynę na śmierć a potem będzie chciał ją zaprosić, sadzę że żadna się nie zgodzi - zaśmiała się Julie.
- Zależy - odparł Luke.
- Nie... - powiedział.
- Chłopcze nie mów mi że podrywasz dziewczyny na ten wasz nędzny gang - zaśmiała się brunetka.
- Nic takie nie powiedziałem, okej! Ja ich nie podrywam, to one podrywają mnie. One po prostu mnie pragną.
- Luke, zwymiotuje, nic nie mów już więcej. - uderzyłam go w ramie.
- Casanova dwudziestego pierwszego wieku się znalazła. - odparła z poirytowaniem Julie.
- Chodźmy na lekcje.

Reszta dnia w szkole zleciała tak jak zawsze, próbowałam skupić moją uwagę na algorytmach i czasownikach niedokonanych, niestety z marnym skutkiem.  Po lekcjach Luke odwiózł mnie i Julie do domu. Impreza zaczynała się dopiero późnym wieczorem więc miałam czas na wyluzowanie i pooglądanie moich ulubionych seriali.

Nie wiedziałam w co mam się ubrać ani jak dostane się na miejsce ale mało mnie to obchodziło.
Wzięłam kąpiel, podkręciłam włosy i zrobiłam kreski - nie robiłam ich chyba od miesięcy no ale cóż ja zostać zgwałconą to przynajmniej wyglądając jakbym wyszła z wybiegu. Nie? (nie.) Postanowiłam ubrać się w moją ulubioną spódnicę, do tego jakiś top, obcasy i w drogę. W czasie gdy zakładałam buty do mojego pokoju wszedł Oliver.
- Jedziesz ze mną do Northvillige? - zapytał nie odrywając wzroku od jego smartphona.
- Tak, spadłeś mi z nieba.
- A wystroiłaś się tak ponieważ?
Popatrzył na mnie z półuśmieszkiem. Czasami go tak nienawidzę.
- Ponieważ mogę? Nie wiem co to za pytanie, braciszku. - powiedziałam.
- Cokolwiek, bądź przy wyjściu za dziesięć minut.
Po tym jak opuścił moją sypialnie postanowiłam napisać do nieznajomego, no cóż jak i tak dzisiaj się ujawni to przynajmniej będę wiedzieć gdzie chcę się spotkać.

Jo: gdzie zamierzasz się mi ujawnić? 


Nieznany: To zagadka! ;)


Aha. Dobra teraz przegina.

Jo: nie wymyślaj miejsca w jakiejś ciemnic, aż tak głupia nie jestem! 


Nieznany: Uwielbiam twoje nastawienie, księżniczko! Czekaj na mój sms, on cię naprowadzi. 


Awansowałam z normalnej nastolatki w księżniczkę. Postęp.

Szczerze to zastanawiam się czy przypadkiem nie jestem typową idiotką patrząc na to że dałam namówić się na spotkanie z jakimś nieznajomym chłopakiem który może okazać się pięćdziesięcioletnim psychopatą, którego głównymi ofiarami są brunetki w wieku dziewiętnastu lat.

Zabrałam tylko torebkę, kurtkę i zbiegłam na dół. Oliver czekał nadal siedząc na telefonie i ciągle uśmiechając się do ekranu. Czy to nie przypadkiem przejaw debilizmu? Nie to tylko dwudziesty pierwszy wiek.
- Jedziemy - zapytałam.
- Tak. A i jedziemy jeszcze z kilkoma osobami.
- Świetnie. - odrapałam najbardziej przekonująco jak umiałam. Uwielbiam siedzieć w jednym samochodzie z tymi imbecylami.

Jak dobrze że okazało się że jedziemy wyłącznie z Calumem i Ashtonem. Ich przynajmniej znam i szanuje - można tak powiedzieć.  Cała drogę gadali o samochodach, narkotykach, dziewczynach i seksie. Całe szczęście że miałam telefon mogła przynajmniej popisać z dziewczynami i doradzić im w co się ubrać.
Julie oczywiście standard - czerń, czerń i jej stara bordowa kurtka. To stało się chyba jej znakiem rozpoznawczym. Olive i Susan poszły w kolor.

Na miejscu zaczęłam się denerwować. Dziewczyn jeszcze nie było. A Luka nie mogłam znaleźć. Postanowiłam zostać przy wejściu. W całym budynku roiło się od już pijanych ludzi. Mój telefon zaczął wibrować.


Nieznany: Jesteś już na miejscu? 



Jo: można tak powiedzieć... 



Nieznany: Jak mam to rozumieć? 



Jo: czekam jeszcze na znajomych



Nieznany: napisz jak będziesz gotowa stawić mi czoła ;) 


Ale czy ja kiedykolwiek będę umiała stawić mu czoła? Pytanie dnia, tygodnia miesiąca a może nawet roku.

Po minięciu kilku minut w budynku zobaczyłam dziewczyny.

- Whoa, Jo, wyglądasz zjawiskowo. - powiedziała Julie - ten twój psychopata to szczęściarz.
- Nie ubrałam się dla niego.
- Ani umalowałaś, spryskałaś ulubionymi perfumami i założyłaś tak króciutką spódniczkę. Oszukujesz sama siebie. - odparła Susan.
- Ah, uwielbiam was dziewczyny. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- Dobra, idźmy do loży. - powiedziała ze śmiechem Olive.

Salon był dziesięć razy większy niż mój dom. Parkiet był pełen od tańczący ludzi. Bar zapełniony od nastolatków pragnąc alkoholu, cztery loże tuż na przeciwko siebie. Siadłam na kanapie najbliżej okna tuż obok Luka który był zajęty podrywaniem jakiejś blondynki, którą widzę pierwszy raz. Julie rzuciła się na drinki które dopiero przyniesiono. Susan już dawno tańczyła w towarzystwie jakiegoś przystojniaka. Tylko ja i Olive zostałyśmy niczym nie zajęte.
- Pisałaś do tego nieznajomego? - zapytała Liv.
- Tak, ale czekałam aż wszyscy przyjdą. Wole dmuchać na zimne.
- Rozumiem cie, bardzo dobrze cię rozumiem.
- Możesz mi potowarzyszyć? Luke jest zajęty, a Julie i tak zaraz odpłynie. - zaśmiałam się.
- Nie ma problemu.
- Napisze do niego. - powiedziałam. Olive kiwnęła tylko głowa i sięgnęła po napój.

Jo: będę tego zapewne żałować (od autorki: ohoho ona jeszcze nie wie jak bardzo hahs) ale jestem gotowa

Nieznany: Wyczekiwałem twojego smsa cały wieczór...


Jo: to gdzie mam iść?



Nieznany: Po prostu idź do baru 


Moje ręce zaczęły się trząść i pocić, i co przez kogo? Nieznajomego. Ciekawe jak ma na imię.

- Możemy iść - powiedziałam do brunetki która kończyła kolejnego szota.
- W drogę. - odpowiedziała widocznie rozbawiona.

Szłam w stronę tego głupiego baru i już kilka razy się wracałam ale Olive mi na to nie pozwoliła.
- Idź ja będę tutaj, będę was obserwować. Ustalmy hasło w razie niebezpieczeństwa.
- Okej. Zaproponuj coś.
- Oliver Sykes to mój brat. Odstraszy go nas sto procent.
- Okej. To idę.
- No to idź,
- No to idę.
- Kurwa, Jo, idź, jestem na czatach.

I szłam a mój żołądek wywijał fikołki. Podeszłam i w pierwszej chwili nie było nikogo. Ta mała iskierka nadziei że nie przyjdzie. Sprawdziłam mój telefon w zamiarze zajęcia. Dostałam wiadomość.

Nieznany: Podnieś wzrok! 

Serce zatrzymało się a nogi ugięły. Podniosłam wzrok. Moim oczom ukazał się Andy Black. Wysoki, szczupły, niebieskooki brunet. Znałam go. Każdy go znał. Mogę się założyć że nie zdołam zliczyć dziewczyn z którymi spał. Jest typowym dupkiem.
- Witaj, księżniczko!
- Czy to jakiś pieprzony żart - powiedziałam spoglądając na Olive przez ramię. Brunetka stałą tylko z otwartą buzią.
- Jesteś słodka, to nawet trochę podniecające.
Spojrzałam na niego. Miałam ochotę uderzyć go w twarz i zmazać mu ten jego uśmieszek.
- Na prawdę? Z wszystkich dziewczyn jakie mogłeś wybrać do nękania wybrałeś mnie?
- To nie moja wina, że mnie kręcisz. - powiedział podnosząc ręce w obronie.
Czy ja się kurwa przesłyszałam?
- Wiesz co, nie mam ochoty na rozmowę z tobą. Proszę cię tylko o jedno, usuń mój numer telefonu.
- Nie mogę ci tego obiecać, księżniczko.
- Albo usuniesz albo pójdę z tym na policję!
- Nie zrobiłabyś tego, nazywasz się Sykes, myślisz że ktoś po usłyszeniu tego nie będzie próbować dorwać się do twojej rodziny? Lepiej idź do brata, on ci na pewno pomoże, a nie sorry pewnie jest tak naćpany że nawet cie nie rozpoznaje.
Stałam jak wryta. Co za totalny, jebany idiota. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do Olive.
- Księżniczko, mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy! - powiedział a ja tylko pokazałam tu środkowy palec z największym uśmiechem.

Idąc wraz z Olive czułam jego wzrok na sobie. Co za totalny idiota. W życiu nie przyszło by mi do głowy że nieznajomy okaże się jednym z Blacków, do tego jeszcze synem Franka.
- Jo - zaczęła  Liv - co tu się odpierdala?
- Nie pytaj. Nie wiem co ten dupek odemnie chce i chyba nie chcę wiedzieć.
- Teraz musisz powiedzieć o tym Oliverowi. Pamiętaj że on jest jednym z Blacków. To nie są żarty.
- Wiem, ale utrzymam to jako sekret. Mam nadzieje że nie będzie mnie już nachodził ani do mnie dzwonił.
- Radziłabym co innego ale to twoja sprawa.
- Chociaż ty mnie rozumiesz. Chodźmy się napić, potrzebuję tego.
Po dotarciu do loży siadłam obok Julie i Susan które były już dobrze wstawione.
Zaczęłam od kilku szotów drinków aż w którymś momencie urwał mi się film.

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Po otworzeniu oczu zrozumiałam że nie jestem w domu, że jestem w nie swoim łóżku, nie swojej koszulce.
- Dzień dobry! Dobrze się spało? - zapytał męski głos. Odwróciłam głowę w jego stronę. Moim oczom ukazał się ten dupek. Mam kompletnie przejebane.

wtorek, 8 listopada 2016

01. who's that

Szkoła, drugi dom. Dla mnie to jak więzienie. Codziennie przychodzimy, siadamy w tych samych 
ławkach, słuchamy tych samych nudnych wywodów. Algebra, fizyka czy historia literatury angielskiej. Pierwsze pytanie które przychodzi mi do głowy to 'kiedy, cokolwiek z tego co przed chwila usłyszałam, przyda mi się w życiu?'. No tak, na to niestety nikt nie udzieli mi odpowiedzi. 
Dzwonek, co za piękny dźwięk. Ratuje mnie od popełnienia samobójstwa. Nauczycielka zadaje prace domową, kolejny referat na temat budowy DNA który ma być gotowy na wczoraj bo przecież czy my mamy lepsze rzeczy do robienia w domu? Nie. Przecież nauczycielki mają gorzej, codziennie wracając do domu po przesiedzeniu ośmiu godzin w pracy do sprawdzenia kartkówek dwóch klas i są tak zmęczone. Ale czy my uczniowie jesteśmy zmęczeni? Nie, jesteśmy niezniszczalni, możemy odrobić sześć przedmiotów w jeden wieczór, w czym pójść na wieczorną msze, zjeść kolacje z rodzicami i do tego jeszcze wyjść na świeże powietrze. 
Wychodząc z klasy rzucam tylko puste spojrzenie nauczycielce która jak na złość próbuję sprawić bym w tym roku nie zdała i to z tak błahego przedmiotu jak biologia. Ona tylko uśmiecha się szeroko.
- Oh, panienka Sykes, nie zmiennie od pierwszej klasy próbujesz udowodnić że nauka jest zbędna. Musze cie niestety rozczarować, bez dobrej oceny z mojego przedmiotu możesz nie skończyć szkoły wraz z twoimi rówieśnikami. Chcesz skończyć jak twój brat? 
- Moja rodzina to moja sprawa - krzyknęłam.
- Jakim tonem moja droga - poprawiła się na krześle - zostajesz dzisiaj po lekcjach, może to nauczy Cie jak się zachowywać z szacunkiem. 
Podała mi kartkę z wypisaną uwagą.
- Podpis rodzica, obowiązkowy!
Wychodząc z klasy pokazałam jej tylko środkowy palec, na szczęście (lub nie) nie zauważyła. Przechodząc do mojej szafki spotkałam Luke'a. Był odemnie o rok starszy i nie wcale nie kiblował drugi rok z rzędu. Ma matkę matematyczkę, o dziwo nie wstawiła się za synem u dyrektora żeby chociaż trochę naciągnął wydanie świadectwa. Zadawał się bandą przydupasów mojego brata, nie to że ich nie lubiłam tylko odkąd skończyłam czternaście lat widziałam ich codziennie i po prostu przejedli mi się. 
- O, hej Luke, jak tam? - spytałam, ciągnąc go za jego stary plecak z vansa, którego materiał był zapełniony durnymi napisami które zgaduje są przejawem twórczym Calum'a - kolejnego przydupasa mojego braciszka. 
- Nie patrząc na to że moja własna matka wysłała mnie do kozy było by nawet spoko.
- Nie żartuj. 
- Czy wyglądam jakbym żartował? Uwzięła się na mnie odkąd ta wredna suka Jones sprawiła że nie zdałem w ostatniej klasie. 
- Hej, nie martw się, ja najprawdopodobniej nie zdam z biologii. A zmieniając temat to możemy dzisiaj razem siedzieć w kozie!
- Jakim cudem jesteś w kozie po raz czwarty w tym tygodniu?
- Hmm, pomyślmy, po pierwsze nienawidzę tego starego babska które prowadzi kółko chemiczne a po drugie stara historia z panią Steainfield. 
I w tym momencie nasza rozmowa została przerwana. Julie wpadała na świetny pomysł żeby popchnąć mnie na Luke'a. Skończyło się tylko przytulasem z podłoga. Standard. 
- Kiedyś cię doje.... - i w tym momencie zobaczyłam ją. Wysoką, szczupłą, blondynkę z torebką chanel i butami Vuitton'a z szerokim, białym uśmiechem który sprawił ze wybuchły mi oczy. Czy to nie śmieszne ze nazywa się jak kolor iphona? Rose Gold. Rodzice skrzywdzili ja imieniem ale co tydzień wynagradzają jej to nowym samochodem lub ciuchami które nawet nie trafiły jeszcze do sklepów. 
Patrzyła na mnie z widocznym rozbawieniem. Wstałam z pomocą Julie, która była cała czerwona od śmiechu.
- Czekasz na coś? - spytałam blondynkę, która nadal przyglądała się nam.
- Ah, rodzice Cię nie wychowali? Oh, przecież twoja matka uciekła, a ojciec miał cię zawsze głęboko w dupie. Smutne i żałosne.
- Rose zamknij się, nie każdy ma jebane, idealne życie. - krzyknęła Julie.
- Spoko, i tak mnie to nie rusza. Wole mieć nie pełną rodzinę niż rodziców którzy swoją miłość okazują mi kupując mi najróżniejsze rzeczy które tylko sobie zażyczę. I mój ojciec okazał mi więcej miłości niż ty otrzymałaś od swojego przez całe życie.
Stała jeszcze chwilę z grymasem na twarzy po czym odwróciła się na pięcie i wraz ze swoją bandą zniknęła z mojego pola widzenia.  Staliśmy jeszcze przez kilka minut w ciszy gdy dzwonek rozdzielił nas. Ja wraz z Lukiem poszliśmy na boisko, na lekcje wf a Julie na historię.
Przez resztę zajęć unikałam Gold, tak samo jak i moich przyjaciół. Nie miałam ochoty rozmawiać. Ta idiotka miała rację, moje życie było smutne i żałosne. Nigdy nie poznałam swojej matki bo odeszła gdy miałam trzy lata, ojciec popadł w depresje przez co przez wiele lat mieszkałam z babcią aż do momentu gdy zachorowała. Ojciec wolał zajmować się Oliverem - moim starszym bratem. A co do niego, odkąd tylko pamiętam wracał ze szkoły tylko po to by zaraz zniknąć, wracał późno w nocy i prawie nigdy ze mną nie rozmawiał. Ojca widuje tylko czasami w weekendy, przeważnie 'pracuje' lub po prostu znika gdzieś na miasto ze swoimi kumplami. Zawsze wszyscy zazdrościli mi że nikt nie dzwoni po mnie gdy chodzę na imprezy lub zasiedzę się u jakiejś koleżanki, prawda była taka, że wszyscy mieli mnie w dupie i byłam tylko zbędnym bagażem z którym musieli się użerać.
Po ostatniej lekcji czekałam przy sali na Luke'a. Wyczekiwałam go niczym gromu. Musiałam z kimś pogadać, inaczej mój własny mózg by mnie zdegradował.
- Matko Luke, czekam na ciebie całą wieczność - zaśmiałam się gdy ten przydreptał do mnie.
- Nic nie mów. Prawie usnąłem. Przez dobre pięć minut zastanawiałem się gdzie jestem - zaśmiał się głośno na co zwrócił uwagę wszystkich dookoła.
- Jesteś idiotą ale i tak cię lubię, wiec masz szczęście.
- Powinienem się bać w końcu jesteś siostrą największego gangstera w mieście.
- Boże - westchnęłam dramatycznie - co to nawet znaczy? Wiesz nie mam nic przeciwko temu że bujasz się z moim bratem ale gdzie cię to zaprowadzi? Myślisz o powiązaniu swojej przyszłości z przemytem?
Te pytania bardzo chętnie zadałabym Oliverowi ale ja nawet z nim nie rozmawiam. Pierwszy i ostatni raz zapytałam go co robi i mnie po prostu olał i powiedział że to nie moja sprawa tak więc, tyle z moich relacji z bratem.
Luke stał jak wryty. No cóż, odpowiedź jest prosta - on nawet o tym nie myślał. A co jak złapią go z prochami? Co powie że nie wie co to jest? A może wsypie wszystkich po kolei żeby się wywinąć, a co powie jego matka?
- Ja.. Nie wiem co ci powiedzieć. Mam dopiero dwadzieścia lat, nie wymagaj odemnie żebym miał zaplanowane całe życie.
Westchnęłam ciężko. Umiem zepsuć wszystko swoim nie wyparzonym jęzorem.
- Sorry, po prostu u mnie w domu nie wiedzie się zbyt kolorowo przez ten cały 'gang', tak więc też nie wymagaj że będę uważała to za najlepszą rozrywkę.
Staliśmy bez ruchu przed klasą czekając na panią Jones - na którą dzisiaj przypadło użerać się z nami przez godzinę. Gdy nauczycielka wpuściła nas do klasy siadłam tuż przy oknie by chociaż móc podziwiać park zamiast bezczynnie gapić się na sufit czy tykający zegar. Luke siadł tuż za mną i wyjął - o dziwo - książkę od historii.
Po skończonej odsiadce wyszłam jako ostatnia. Nie śpieszyło mi się. W domu pewnie czeka na mnie jakiś obiad który pewnie tata kupił na mieście.
Postanowiłam wrócić na pieszo. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam najwolniejszą piosenkę. Czułam coś dziwnego, czarne sportowe auto które od kilometra jechało za mną. Nie wiem czy jestem przewrażliwiona przez wszystkie rzeczy o których usłyszałam. Przeciwny gang ma powiązania z ludźmi handlującymi żywym towarem i już nie raz była zadyma przez zaginięcia dziewczyn w moim wieku. Tylko nie wielu udało się wrócić do domu, po kilku latach.
Każdy sądzi że jestem nietykalna przez moją znaną w kraju rodzinie ale lepiej dmuchać na zimne.
Chcąc zgubić auto postanowiłam przejść uliczkami z zamożnymi domami.
Po szybkim dojściu do ulicy na której mieszkałam odetchnęłam z ulgą aż do momentu kiedy zobaczyłam iż samochód zaparkował tuż przy wejściu.
- To jakiś pieprzony żart - syknęłam wyjmując gaz pieprzowy. Babcia nakazała mi nosić go ze sobą wszędzie, w tym momencie wręcz dziękowałam Bogu za ta kochaną kobietę. Przeszłam na druga stronę, nie rozpoznałam osoby prowadzącej krążownik dróg. Przed dobre pięć minut męczyłam się ze znalezieniem kluczy a gdy już je znalazłam nie mogłam trafić do zamka przez moje pieprzone, trzęsące się ręce. Gdy tylko weszłam do domu zamknęłam drzwi na każdy możliwy zatrzask.
Zastanawiałam się kto prowadził to auto i czy powinnam poinformować Olivera i tatę o zajściu. Ale czy oni w ogóle zechcą mnie wysłuchać?
Wysłałam smsa Lukowi, on prędzej mi pomoże niż własna rodzina.

Jo: chyba jestem w tarapatach! 

 Nie musiałam długo czekać by uzyskać odpowiedz.

Luke: Nie mogłaś wpaść w tarapaty w szkole więc o co chodzi??? 

Jo: ktoś mnie śledzi! wracałam ze szkoły i po prostu był tam gdzie ja

Luke: Powinnaś powiedzieć o tym bratu, on tu rządzi.

Jo: to zbyt proste, pomożesz mi dowiedzieć się kto to ale piśniesz tylko słowo Oliverowi i nie żyjesz! uduszę cie własnoręcznie 

Luke: Okej... Masz jakiś plan?

Jo: jeszcze nie, muszę się z tym przespać ale możesz jutro przyjechać po mnie, będę czuła się o wiele bezpieczniej ;) 

Luke: Mam nadzieje że to nie podstęp bym zaczął wozić cię do szkoły..

Jo: jak śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy :D do jutra mój książę na białym koniu! 

Luke: do jutra 
Luke: ps. dobijasz mnie! 

Weszłam na piętro i pierwsze co zrobiłam to przeszukałam cały dom w poszukiwaniu śladu włamania albo przeszukania. Cóż, widać że i mi udzieliła się ta mania bycia podsłuchiwanym.
Postanowiłam wziąć długą, odprężająca kąpiel. Po skończonym relaksie przebrałam się w dresy i jakąś starą koszulkę, niestety czekała na mnie wiadomość.

Nieznany: Ślicznie wyglądasz jak jesteś przerażona! 

Ten dzień to jakiś pieprzony żart! 

niedziela, 6 listopada 2016

00. heroes


Jo Sykes, 19 lat


Julie Henwood, 19 lat


Olive Way, 19 lat


Susan Parade, 19 lat


Ashley Nicolette, 21 lat


Rose Gold, 20 lat


Luke Hemmings, 20 lat


Calum Hood,  20 lat


Ashton Irwin,  22 lata


Michael Clifford, 21 lat


Oliver Sykes, 27 lat


Andy Black, 26 lat


Billie Joe Sykes, 45 lat
Lydia Land of Grafic